9 czerwca minie 40 lat od historycznego biegu Mariana Woronina, który na stadionie warszawskiej Skry jako pierwszy w Europie przebiegł 100 metrów poniżej 10 sekund - dokładny czas, który mu zmierzono, wynosił 9.992 s. Po zaokrągleniu, zgodnie z regułami, wyszło równe 10 sekund - do zeszłego roku nikt się nawet w najmniejszym stopniu nie zbliżył do tego rezultatu. Aż w końcu w Dessau kapitalnymi biegami popisał się Dominik Kopeć - nie jednym, a dwoma. Najpierw uzyskał 10.06 s, później poprawił się o jedną setną. Wtedy miał szczyt formy, choć dwa miesiące później w Budapeszcie też spisywał się bardzo dobrze. 10.12 s dało mu awans do półfinału, w nim jednak 10.15 s to już było za mało, by znaleźć się wśród ośmiu najlepszych sprinterów świata. Kto jednak wie, co stanie się w tym sezonie, w którym w czerwcu trzeba mieć jeden szczyt formy (mistrzostwa Europy), a na przełomie lipca i sierpnia - drugi (igrzyska olimpijskie). Mało tego, 4 i 5 maja Polacy powalczą na Bahamach o kwalifikację olimpijską. Finał mistrzostw kontynentu na stadionie w Rzymie odbędzie się zaś 8 czerwca - dzień przed 40. rocznicą dawnego rekordu Europy Woronina. Jedna tysięczna od medalu, dwie setne od rekordu Polski. Tak w hali biega Dominik Kopeć Tyle że Dominik Kopeć może rzucić wyzwanie kapitalnym osiągnięciom słynnego rodaka nie tylko na stadionie, ale i w hali. Blisko tego był już rok temu w finale halowych mistrzostw Europy w Stambule. Wtedy przebiegł 60 metrów w czasie 6.53 s, przegrał brązowy medal ze Szwedem Henrikiem Larssonem o jedną tysięczną sekundy. Do rekordu Polski Woronina zabrakło dwóch setnych - 6.51 s uzyskane w Liévin było w 1987 roku rekordem świata. Zresztą słynny sprinter upodobał sobie złote medale w halowych mistrzostwach Europy - łącznie zdobył ich aż pięć, nie miał sobie równych. Kopeć w poprzednim sezonie aż pięć razy przebiegł ten dystans w hali poniżej 6.60 s. Ten zaczął nieco wolniej, w Rzeszowie dwa tygodnie temu zmierzono mu w szybszym z biegów 6.66 s, w ostatnią sobotę w Łodzi zaś - 6.65 s. W Orlen Cupie wystarczyło to w finale do szóstej pozycji, świetnie spisał się zresztą w 22-letni Oliwier Wdowik, który finiszował tylko za Kubańczykiem Reynierem Meiną. To jego czas - 6.60 s - był do dziś tym najlepszym uzyskanym przez polskiego biegacza w 2024 roku. Świetne wyniki najlepszego polskiego sprintera w Erfurcie. Duży powiew optymizmu przed kolejnymi startami Kopeć jednak już dokonał zmiany na szczycie tej klasyfikacji - stało się to po jego występie w halowym mityngu Breuninger w Erfurcie. Już w półfinale pokazał świetną dyspozycję, wygrał swój bieg w czasie 6.62 s, o jedną setną szybszy był w drugim biegu Brytyjczyk Edoburun Ojie. W finale 28-latek z Agrosu Zamość rywalizował sam ze sobą - drugiego Turka Özkana Ertana wyprzedził aż o osiem setnych. No i co ważniejsze - w końcu zmierzono mu czas poniżej 6.60 s, dokładnie 6.59 s. A kolejne wielkie emocje już we wtorek, podczas Copernicus Cup w Toruniu.