Nikt już chyba nie powie, że Jakub Szymański jest wybitnym specjalistą od biegania przez płotki tylko w hali, bo tam dystans wynosi zaledwie 60 m. Takim na skalę światową, bo przecież do Glasgow pojechał w tym roku walczyć o medal - i awansował zresztą do finału. Bił rekordy Polski, ale jeszcze w poprzednim sezonie takiego świetnego biegania, na euroejskim poziomie, brakowało na stadionie. Jakby dystans 110 m był jednak dla niego trochę za długi. Zdarzały się błędy, zdarzało się te to, co było widoczne u Ewy Swobody: braki w drugiej części dystansu. Nasza najlepsza sprinterka już w poprzednim sezonie udowodniła, że jest w stanie biegać poniżej 11 sekund na 100 m, Szymański to samo na płotkach pokazuje od kilku tygodni. Mistrz z hali zapowiedział "życiówki" na stadionie. Słowa dotrzymał - forma Jakuba Szymańskiego jest znakomita Ten sezon zaczynał z życiówką na poziomie 13.54 s - niby dobrą, ale tylko na warunki krajowe. To nie jest czas pozwalający marzyć o medalach na międzynarodowych imprezach. A bez poprawy nie ma co myśleć o zaproszeniach na Diamentową Ligę i inne najważniejsze mityngi. To w nich można błysnąć i zostać zauważonym, tak jak Szymański został już przecież zauważony w hali. 22-letni lekkoatleta SKLA Sopot zapowiadał po HMŚ, że ten sezon będzie przełomowy. I rzeczywiście - słowa dotrzymuje. Rekord życiowy bił już trzykrotnie, sześć biegów jest lepszych od tej życiówki z poprzednich finałów MP U-23 we Włocławku. Największe wrażenie zrobił oczywiście czas 13.25 s w finale mistrzostw Polski, gdy młody płotkarz nie tylko rozprawił się z "weteranem" Damianem Czykierem, ale też wyrównał jego rekord kraju. Na dziś to właśnie Szymański, tak się wydaje, jest w stanie jako pierwszy go poprawić. Może nawet zejść poniżej 13.20 s, co zresztą też już zapowiedział. Dwa kapitalne biegi w Lublinie i kolejne złoto w mistrzostwach Polski. Czas na Lucernę, a później - Paryż Szansę na to miał w sobotę w mistrzostwach Polski U-23 w Lublinie, choć wydawało się to trochę nierealne. Nie z uwagi na pogodę, bo w przeciwieństwie do Bydgoszczy, tu akurat sprinterom czy płotkarzom wieje głównie w plecy. Chodzi o rywali, którzy jednak biegają od Szymańskiego znacznie wolniej. Było to widać już w eliminacjach, gdy zawodnik z Sopotu triumfował w biegu z czasem 13.43 s i o ponad sekundę wyprzedził drugiego na mecie Macieja Babulę. Finał zresztą nie był jakoś szczególnie inny. Już na pierwszym płotku mistrz Polski miał przewagę nad resztą stawki, na finiszu było to blisko 10 metrów. Uzyskał czas 13.31 s, o blisko sekundę pokonał drugiego Szymon Basaja z Kresów Otwock (14.25 s). Wiatr był idealny (+1,0 m/s), może zabrakło trochę lepszej reakcji startowej (0.162 s), by myśleć o rekordzie Polski. No i - tak się wydawało, Szymański przetarł jednak lekko jeden z płotków. Wynik 22-latka budzi jednak ogromne uznanie, cieszy wysoka forma - zwłaszcza w kontekście zbliżających się igrzysk. Przed Szymańskim jeszcze wtorkowy mityng w Lucernie Spitzen Leichtathletik, a później już olimpijskie zmagania. Kto wie, czy nie nawet z szansami na wielki finał.