Ewa Swoboda przyleciała do Glasgow po medal - to na pewno największa polska nadzieja na podium. Wiadomo jednak - wskazują na to wszystkie dane - że może pokusić się nawet o ten najcenniejszy, złoty. Sama głośno tego nie mówi, ale marzy o mistrzostwie świata. Ma jednak godną siebie rywalkę - Julien Alfred z wyspy Saint Lucia, która w tym roku przebiegła 60 m w 6.99 s, co jest wyrównaniem rekordu życiowego Polki, ale rok temu była aż o pięć setnych szybsza. Wtedy zabrakło jej zaledwie dwóch setnych do wyrównania rekordu świata w hali Iriny Priwałowej. Ma 22 lata i ogromny potencjał. W eliminacjach, w różnych biegach, obie uzyskały ten sam czas - 7.02 s, zdecydowanie najlepszy w stawce. W półfinale jako pierwsza na tartanie pojawiła się Swoboda. Swoboda w świetnym dla siebie półfinale. Wszystkie rywalki były w tym roku znacznie słabsze Polka znalazła się w składzie pierwszego z trzech biegów. Z każdego dwie najlepsze kwalifikowały się bezpośrednio do finału, kolejne dwie ze wszystkich trzech z najlepszymi czasami, ale bez bezpośredniej kwalifikacji, uzupełniały wieczorem stawkę. Swoboda wydawała się pewniekiem. A to dlatego, że jedynie Amerykanka Celera Barnes i Patrizia van der Weken z Luksemburga zdołały w tym roku zejść poniżej 7.10 s - obie miały 7.09 s. 25-letnia Amerykanka dokonała tego dwa tygodnie temu podczas mistrzostw USA, gdzie zajęła trzecią pozycję, zawodniczka z Luksemburga jeszcze w styczniu, zanim Polka zaczęła rywalizować. Tyle że dokładnie 7.09 s wynosi... najgorszy z tegorocznych wyników Swobody, z eliminacji w mistrzostwach Polski. Nie mogło to więc na niej zrobić żadnego wrażenia. I nie zrobiło, Ewa pobiegła po prostu jak po swoje. A wydawało się, ze wcale najlepiej nie wyszła z bloków, choć 0.146 s to, jak na nią, czas reakcji całkiem niezły. Tyle że już po pięciu, później dziesięciu metrach - nie było wątpliwości. Uciekała rywalkom, zyskiwała przewagę, ale przecież na samym finiszu... jakby zwolniła. Więc gdy pokazał się czas, można było zwariować. 6.98 s - najlepszy rezultat na świecie w tym roku, zarazem rekord życiowy Polki i... rekord Polski. Co więc będzie w finale? Początek walki o złoto - o godz. 22.45. Magdalena Stefanowicz poza finałem. Nie udało się tym razem W drugim biegu półfinałowym pojawiła się Magdalena Stefanowicz - druga z reprezentantek Polski, dla której już miejsce wśród 24 najlepszych sprinterek świata było dużym wydarzeniem. 23-letnia zawodniczka biegła po skrajnym, pierwszym torze, już na pierwszych metrach znalazła się niemal na końcu, tylko przed Hiszpanką Bestuee. Później jednak spadła na ostatnią pozycję. 7.37 s to nie jest wynik, na który pewnie liczyła, niedawno pobiegła o 18 setnych szybciej. Ale i to dziś nie dałoby awansu do finału. - Start był średni i jakoś tak biegło mi się średnio - powiedziała później w TVP Sport. Ten bezpośrednio wywalczyły Amerykanka Aleia Hobbs (7.04 s) i Włoszka Zaynab Dosso (7.05 s). Z trzeciego biegu awansowała z pierwszego miejsca Julien Alfred (7.03 s), choć została na starcie, nie chciała jakby ryzykować. Później biegła już jak Swoboda, kapitalnie, szybko. Druga była Amerykanka Mikiah Brisco (7.10 s), z czasami weszły: Nowozelandka Zoe Hobbs (7.09 s) z drugiego biegu oraz van der Weken (7.13 s) z pierwszego.