Fiodorow (OŚ AZS Poznań) po piątkowym konkursie rzutu młotem nie wierzyła, że ma brązowy medal 22. lekkoatletycznych mistrzostw Europy. - Jak go odbiorę, to uwierzę - zaznaczyła. Dodała, że ten sukces dodatkowo ją zmotywuje. Pochodząca z Augustowa 25-letnia zawodniczka zachowała się jak niewierny Tomasz. - Nie przeczę, wprawdzie byłam po konkursie najszczęśliwszą kobietą na Ziemi i w galaktyce, ale nie miałam medalu, który widziałam jakby poprzez sen. Nie mogłam uwierzyć, dlatego mówiłam dziennikarzom, że poczekam do sobotniej ceremonii dekoracji i jak będę miała medal w dłoniach, ugryzę go, to dopiero poczuję, że faktycznie go zdobyłam, że on jest mój. I zadedykuję go mamie Walentynie, która obecnie jest w Holandii - powiedziała podopieczna Czesława Cybulskiego. Jak przyznała, prawie nocny konkurs, po raz pierwszy rozgrywany o tak późnej porze, kosztował ją sporo zdrowia, stresu i nerwów. - Po pięciu kolejkach byłam poza podium. Pozostała szósta próba, ostatnia nadzieja. Zmobilizowałam się maksymalnie jak tylko można było i udało się. Wynik 73,67 awansował mnie na trzecią pozycję. Udowodniłam niedowiarkom, że potrafię walczyć, że nie przyjechałam tu na wycieczkę - podkreśliła zawodniczka OŚ AZS Poznań, przypominając trudne dni jakie miała po mistrzostwach Polski w Szczecinie, kiedy to nie została powołana do reprezentacji kraju. Młodzieżowa wicemistrzyni Europy z Ostrawy (2011) wspomniała, że prawie natychmiast otrzymała wielkie wsparcie, a w działania o jej włączenie do ekipy zaangażowanych było wiele osób. - Może tak miało być, bo ta sytuacja dodała mi kopniaka do jeszcze cięższej pracy, chociaż ja nie opalałam się nad morzem czy w górach. Ja ciężko trenowałam przez ostatnie dziesięć miesięcy. Dziwię się w ogóle, że rozpowszechniano wiadomość, jakoby byłam skłócona z trenerem. Nie odczuwałam czegoś takiego. Razem pracowaliśmy solidnie przez cały okres przygotowań. Rzeczywiście zgubiłam gdzieś technikę, ale rozmawialiśmy o tym. Zakończmy ten temat. Powtarzam. Nie byłam skłócona z trenerem. Razem mamy nie jeden cel. Medal mistrzostw Europy mam, za dwa lata są igrzyska olimpijskie. I to jest kolejny cel - powiedziała z mocnym akcentem. Fiodorow, która jesienią 2011 roku zaczęła współpracę z Czesławem Cybulskim z Poznania, wróciła do sportu po roku nieobecności. Okazało się, że ma taką samą dolegliwość - zakrzepicę, na jaką zmarła w 2009 roku podczas zgrupowania PZLA w Portugalii mistrzyni olimpijska z Sydney (2000) Kamila Skolimowska. I również w tym kraju po jednym z treningów rozbolała ją łydka. Musiała przerwać zajęcia, zrobiono badanie USG, które jednak niczego nie wykazało. Po powrocie do Polski powtórzono je w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej. - Okazało się, że nabawiłam się urazu łydki i ścięgna Achillesa. Rozpoczęto leczenie. Po czterech tygodniach wróciłam do treningów, ale ból nie ustąpił. Pojechałam na rehabilitację do Poznania. Tam Marcin Łebski zwrócił uwagę, że łydka nie wygląda dobrze. Puchła i zaczęły się przebarwienia. To właśnie on wpadł na pomysł, żeby wysłać mnie na badanie żył - przypomniała Fiodorow. Diagnoza - zakrzepica. - Byłam jednak dobrej myśli. Serena Williams zmagała się z podobnym schorzeniem. Ona miała nawet zator i cudem ją wyratowali. Wróciła do wielkiego tenisa, wygrywa turnieje. Ja odebrałam dzisiaj, 16 sierpnia 2014 roku na stadionie Letzigrund w Zurychu, brązowy medal 22. mistrzostw Europy. I na tym trofeum nie poprzestanę - podkreśliła. Na najwyższym stopniu podium stanęła w sobotę Anita Włodarczyk (RKS Skra Warszawa). W tym czasie odbywał się finałowy konkurs rzutu młotem mężczyzn z udziałem dwóch Polaków - mistrza świata z Moskwy (2013) Pawła Fajdka (Agros Zamość) i weterana narodowej reprezentacji Szymona Ziółkowskiego (OŚ AZS Poznań).