Już na poprzednim mityngu w Lozannie awans do finału Diamentowej Ligi zapewnili sobie: Natalia Kaczmarek (400 m), Damian Czykier (110 m przez płotki) i Michał Rozmys (1500 m). Szansę miały jeszcze dwie nasze bohaterki niedawnych Mistrzostw Europy - Pia Skrzyszowska i Anna Kiełbasińska. Obie były tego bliskie, ale musiały spełnić kilka warunków. Anna Kiełbasińska w cieniu Fiordalizy Cofil Zdecydowanie łatwiejsze zadanie miała Kiełbasińska, której do awansu powinno było wystarczyć pokonanie Holenderki Lieke Klaver. Polka zaczęła nieźle, utrzymywała dystans do biegnącej na sąsiednim torze Klaver, ale na ostatnią prostą wpadła na siódmej pozycji. Klaver jej uciekła, ale nasza potrójna medalistka z Mistrzostw Europy zdołała wyprzedzić doświadczoną Jamajkę Stephenie Ann McPherson. Czas Kiełbasińskiej - 51,63 s był niemal najsłabszym jej w tym roku. Wolniej biegała tylko w Mistrzostwach Polki w Suwałkach, ale tam dwa biegi, eliminacyjny i finałowy, trzeba było rozegrać jednego dnia. A dzisiejszy był wyjątkowo szybki, choć zabrakło największych gwiazd tego dystansu. Wygrała Fiordaliza Cofil z Dominikany z rekordem życiowym 49,80 s, a trzecia Belgijka Cynthia Bolingo także ustanowiła nową życiówkę, a zarazem rekord kraju - 50,19 s. Kiełbasińska w klasyfikacji łącznej cyklu Diamentowej Ligi zajęła ósme miejsce, co powinno jej dać prawo rywalizacji w finale - za tydzień w Zurychu. Organizatorzy nie zamieścili jednak informacji, przy jej nazwisku, że awansowała - "Q" kończy się przy siódmej w rankingu Natalii Kaczmarek. Tyle że w Szwajcarii raczej nie pojawi się mistrzyni świata Shaunae Miller-Uibo - sprinterka z Bahamów zapowiedziała już, że nie tylko kończy sezon, ale też skupia się na dystansie 200 m. Pia Skrzyszowska blisko finału. Zabrakło niewiele Po zawodach na swoim Instagramie Kielbasińska zamieściła krótki filmik, którego bohaterką jest... Pia Skrzyszowska. - Masakra, nigdy w życiu nie uderzyłam tylu płotków - mówiła mistrzyni Europy. W jej przypadku warunkiem nadrzędnym dającym finał w Zurychu było pokonanie Holenderki Nadine Visser, a przy tym zajęcie minimum szóstej pozycji. To pierwsze się udało, drugie nie. Polka dobrze wyszła z bloków, utrzymywała się w czołówce, ale od połowy dystansu zaczęła coraz więcej tracić. Czas - 12,81 s, pozwolił na zajęcie siódmego miejsca. Skrzyszowska dostała za to dwa punkty, Visser za ósmą lokatę jeden - zrównały się więc w klasyfikacji łącznej sześciu biegów. Tyle samo punktów miała też jednak Francuzka Cyréna Samba-Mayela oraz Jamajka Danielle Williams - ostatecznie to ta ostatnia pobiegnie w doborowej stawce w Zurychu. Polka jest pierwszą rezerwową. Sensacyjna porażka Armanda Duplantisa Genialny szwedzki skoczek zapowiadał przed mityngiem w Brukseli, że albo tu, albo w finale w Zurychu, pokusi się o poprawienie swojego rekordu świata. Ten wynosi 6,21 m. Tyle że zmagania tyczkarzy w Belgii zakończyły się wielką sensacją. Duplantis dopiero za drugim razem przeskoczył 5,61 m, za pierwszym 5,81 m, co zresztą dawało mu prowadzenie w konkursie. Tę wysokość zaliczył jeszcze tylko Filipińczyk Ernest John Obiena. Obaj skakali więc na 5,91 m - i dwie próby mieli zepsute. Aż wreszcie w trzecim skoku Filipińczyk poprzeczkę mocno zahaczył, ale ta nie spadła. Duplantis zaś zrzucił, co znaczyło, że po raz pierwszy w tym roku musiał pogodzić się z porażką. - Zrobiłem bardzo dużo błędów technicznych, co mi się rzadko zdarza. Może potrzebowałem takiego zimnego prysznica? - zastanawiał się mistrz świata i zapowiedział, że w przyszłym roku postara się jeszcze pozytywnie zaskoczyć kibiców. Genialny konkurs Jarosławy Mahuczich. Atakowała... rekord świata! Jeśli ktokolwiek spodziewał się w Brukseli rekordu świata, to właśnie w wykonaniu Duplantisa. A tymczasem najbliżej jego ustanowienia była Ukrainka Jarosława Mahuczich. Ostatnia z jej rywalek zaliczyła 194 cm, później wicemistrzyni świata i mistrzyni Europy walczyła już tylko ze sobą. W drugiej próbie zaliczyła 205 cm, co już było jej rekordem życiowym, a zarazem najlepszy w tym roku wynikiem na świecie. Poprzeczka powędrowała o 5 cm wyżej, co znaczyło, że Mahuczich zmierzy się z 35-letnim rekordem świata Stefki Kostadinowej. I w jednej z prób Ukrainka była tego blisko! Mahuczich za trzy tygodnie skończy dopiero 21 lat - cała przyszłość więc przed nią. Wynikami godnymi podkreślenia były także: 68,11 m Amerykanki Kary Winger w rzucie oszczepem (najlepszy w tym roku wynik na świecie), 10,73 s Shericki Jackson na 100 m, która po świetnym finiszu o setną wyprzedziła rodaczkę Shelly-Ann Fraser-Pryce, 12.45,71 Jacoba Kropa z Kenii na 5000 m (najlepszy w tym roku na świecie), a także rekord życiowy Jake'a Whightmana na 800 m (1.43,65). Dużą niespodziankę w rywalizacji pań na 1500 m sprawiła Irlandka Ciara Maggean, bo na finiszu nie dała się Laurze Muir i Freweyni Hailu. Uzyskała czas 3.56,63 i o ponad trzy sekundy poprawiła rekord życiowy.