Polki w Rzymie bronią wicemistrzostwa Europy, wywalczonego dwa lata temu w Monachium. Tyle że z tamtego składu, który tak świetnie pobiegł w Bawarii, wypadły dwa ważne ogniwa. O srebro powalczyły wówczas m.in. Pia Skrzyszowska, chwilę wcześniej ciesząca się ze złota w biegu na 100 m przez płotki, ale także Anna Kiełbasińska, dwukrotna medalistka na 400 m. Teraz obu brakuje - Skrzyszowska wróciła już do Polski, Kiełbasińska po kontuzji nie wróciła jeszcze do rywalizacji. I choć Polki wywalczyły ostatecznie awans do grona ośmiu najlepszych ekip Starego Kontynentu, to musiałby zdarzyć się cud, by udało się powtórzyć sukces z Niemiec. O medal powalczą bowiem bez Ewy Swobody. Bardzo przeciętny występ polskiej sztafety. Gorsza forma albo zmęczenie - oto powody Polki znalazły się w drugim półfinale, tu awans miały wywalczyć również trzy najlepsze sztafety, a dla tych z czwartego i piątego miejsca liczyły się czasy. Zaczęła Kryscina Cimanouska, zmierzono jej na pierwszej zmianie 11.53 s - czas potwierdzający, że słabszy występ na 200 m nie był przypadkiem. Byłej reprezentantce Białorusi udało się przeprowadzić jednak dobrą, sprawną zmianę z Moniką Romaszko, dobra była też kolejna roszada między nią a Magdaleną Stefanowicz. Tyle że nie zmieniała się pozycja - wciąż była to piąta lokata. Także wówczas, gdy pałeczkę przejęła Swoboda, liderka drużyny. Ona w przeszłości potrafiła wyczyniać cuda na ostatniej prostej, teraz zaś nie odrabiała strat do Belgijki Delphiny Nkansy. O dogonieniu trzeciej Niemki Rebekki Haase nie było w ogóle mowy. Na końcu zaś wicemistrzyni Europy jakby była już zrezygnowana, nie wykonała nawet padu w swoim stylu. Polki zajęły piąte miejsce - z czasem 43.15 s. Miały szczęście, pierwszy półfinał był wolniejszy, o ich awansie przesądziło 12 setnych. I już na mecie, w rozmowie z TVP Sport, Swoboda zapowiedziała, że w środę wieczorem koleżanki będą musiały sobie najprawdopodobniej radzić bez niej. Jest zmęczona, co było widać w tym biegu, a gdy ciało jest zmęczone, łatwo można doznać kontuzji. Choć zastrzegła, że ostateczna decyzja zapadnie w środę. - Cieszy mnie to, że jesteśmy z dziewczynami w finale. Ale ja mogę powiedzieć, że mnie raczej nie wystarczy na niego sił. Za wiele mnie to kosztowało, i fizycznie, i psychicznie - mówiła. I dodała, że koleżanki też mogą dostać szansę, a na swoją zmienniczkę namaściła Stefanowicz. - Muszę trochę wejść w cień, nie mam siły. Zobaczę jeszcze, ale ma kto biegać, dziewczyny są w miarę szybkie, Madziulka się dobrze sprawdzi na czwartej zmianie. Nie będę ryzykowała swojego zdrowia.