W Monachium rywalizacji sztafet mieszanych jeszcze nie było, a pewnie Holandia i tak by była murowanym faworytem do złota. Program ułożono jednak tak, że genialna Femke Bol była w stanie połączyć starty na płaskim dystansie 400 m, gdzie w finale pokonała Natalię Kaczmarek i Annę Kiełbasińską z płotkami. A później dodała złoto w kobiecej sztafecie. W Rzymie nie mogła ich połączyć, źle ułożono tu program. Wybrała bieg przez płotki, bo w tej konkurencji chce powalczyć w Paryżu o prymat z Sydney McLaughlin-Levrone. Złoty medal dla Femke Bol. Rywalki oglądały jej plecy z bardzo daleka Dla genialnej 24-latki z Amersfoort te mistrzostwa nie rozpoczęły się idealnie, w sztafetach mieszanych nie była w stanie tak udanie finiszować, by dać Holandii złoto. Awansowała na ostatnich metrach z trzeciej pozycji na drugą, Irlandka Mawdsley była jednak za szybka. Tym razem o jakiejkolwiek sensacji nie było jednak mowy. Na drugim płotku Bol miała niby ledwie dwie setne przewagi nad Norweżką Line Kloster, ale później wątpliwości zostały rozwiane. Femke biegła na luzie, powiększała przewagę, "masakrowała" psychicznie swoje rywalki. Na ostatniej prostej miała już grubo ponad 20 metrów przewagi. Mogła zwolnić, oszczędzać siły na środę, ale nie zrobiła tego. Nie miała jednak z kim się ścigać, jak Natalia w poniedziałek. Wygrała w czasie 52.49 s, to nowy rekord mistrzostw Europy. Druga na mecie Francuzkę Louise Maraval wyprzedziła o blisko dwie sekundy (54.23 s). A rywalka przecież pobiła rekord życiowy. Większe wyzwanie Holenderkę czekać będzie w środę, w rywalizacji sztafet 4x400 m. Dziś nie wystąpiła w półfinale, podobnie jak Lieke Klaver, a jej koleżanki omal nie zepsuły sprawy. Sześć setnych zabrakło Norweżkom, by wyrzucić Holandię z walki o medale. Bol będzie zapewne kończyć rywalizację na ostatniej zmianie, Kaczmarek - można się spodziewać, że również. Adeleke często biega wcześniej, tworzy przewagę, a kończy Mawdsley. Jak zaś będzie, przekonamy się już w środę późnym wieczorem.