To wszystko jest tym bardziej niefortunne, że w grudniu poprzedniego roku biegaczka złożyła deklarację, iż olimpijski sezon będzie ostatnim w jej lekkoatletycznej karierze. Polska specjalistka od biegu na 400 metrów wraca do rywalizacji po macierzyńskiej przerwie, ale tylko na rok, bo po igrzyskach w Paryżu ponownie planuje odwiesić buty na kołku. Tym razem nie będzie to już jednak pauza z planem późniejszego powrotu, a definitywne pożegnanie z zawodowym uprawianiem sportu. Bez szans na ME. "Motywacja bardzo spadła" Pierwszą dużą imprezą w sezonie dla Małgorzaty Hołub-Kowalik miały być mistrzostwa Europy, które w czerwcu zostaną rozegrane w Rzymie. Niestety, jak powiedziała biegaczka w rozmowie z TVP Sport, musiała zrezygnować z tego startu, bowiem plany treningowe i przygotowania skomplikowała jej kontuzja. Nadal priorytetem pozostają igrzyska olimpijskie. "Była walka z czasem. Na tę chwilę ją wstrzymałam. Powróciła kontuzja Achillesa. Rozpisany plan, który zrobiliśmy z trenerem posypał się. Chwilowo walczę bardziej z bólem niż czasami na bieżni. Mam poważny kłopot, by w ogóle biegać w kolcach" - przyznała Hołub Kowalik. Uraz pojawił się już podczas kwietniowego zgrupowania w Hiszpanii, gdzie Hołub-Kowalik przygotowywała się do sezonu. Początkowo nie wyglądał aż tak groźnie, ale potem niestety zaczął się nasilać. Co gorsza, przez to, że kontuzja przyplątała się w tak niefortunnym momencie, nasza mistrzyni olimpijska zaczęła również tracić motywację, bo czas w tym przypadku nie jest jej sprzymierzeńcem. Sukces polskiej mistrzyni w wyborach. Padła jasna deklaracja Ten start zdecyduje o wszystkim Przypomnijmy, że to właśnie między innymi za sprawą Hołub-Kowalik, trzy lata temu w Tokio (ze względu na pandemię koronawirusa zaburzona została zasada czteroletniego odstępu), polscy kibice przeżywali gigantyczne emocje. Praktycznie wyłącznie przed telewizorami, bo COVID-19 sprawił, że imprezie towarzyszyły bardzo szeroko zakrojone obostrzenia. Potem biegaczka zdecydowała, że chce urodzić dziecko i od niedawna jest szczęśliwą mamą. Postanowiła jedna wrócić na bieżnię i powalczyć raz jeszcze o igrzyska, które mają być zwieńczeniem jej kariery. Po tym, jak musiała zrezygnować ze startu w mistrzostwach Europy, a także z występu w Memoriale Janusza Kusocińskiego na Stadionie Śląskim, musi zrobić wszystko, żeby dobrze wypaść w mistrzostwach kraju. To tam zdecyduje się, jakie zawodniczki wystąpią w Paryżu. Dlatego, mimo bólu, Hołub-Kowalik robi wszystko, by przygotować formę. Choć nie ukrywa, że nie tak to miało wyglądać. "Kończę treningi z płaczem i bólem. Próbuję. Nie wychodzi. Szkoda, bo jest mi smutno. Płynę trochę jak Titanic. Prosto na wielką lodową górę" - powiedziała obrazowo.