Ewa Swoboda już w swoim pierwszym starcie, niemal cztery tygodnie temu w Chorzowie, rozbudziła nadzieje na to, że w końcu po jej biegu na elektronicznej tablicy z czasami pojawi się na pierwszych dwóch polach 10. Tak oficjalnie, bo przecież rok temu w finale mistrzostw Polski w Suwałkach przebiegła ten dystans w 10,99 s, ale przy nieco za mocnym wietrze (+2,4 m/s). Ten sezon zaczęła od czasu 11,03 s - jej oficjalnego rekordu, zarazem potwierdzającego przynależność do europejskiej czołówki. W każdym kolejnym starcie była blisko tej granicy - wszystko zamykało się w trzech setnych sekundy (11,07 - 11,09). Dziś w Lozannie przyszła kolejna szansa - może nie w tak gwiazdorskiej obsadzie, jakie często towarzyszą sprintowi w Diamentowej Lidze, za to z jedną wyraźną faworytką. Diamentowa Liga w Lozannie. Ewa Swoboda nie była faworytką sprintu Tą faworytką była była oczywiście Marie-Josée Ta Lou, która w wieku ponad 34 lat utrzymuje życiową formę z zeszłego sezonu. W Oslo przebiegła setkę w 10,75 s, zaledwie o trzy setne wolniej niż podczas swojego najlepszego występu 11 miesięcy temu w Monaco. Ewa Swoboda uderza w Igrzyska Europejskie. Mówi o absurdzie Za plecami Iworyjki była jednak cała ława sprinterek z podobnymi czasami i szansami. Pojawiła się też faworytka gospodarzy Mujinga Kambundji, która ma problemy zdrowotne i już zapowiedziała, że w tym sezonie skupi się tylko na tym jednym dystansie. Nie chce zaś biegać w sztafecie i na 200 metrów. Pozytywem było to, że w Lozannie nie padało, choć nad stadionem wisiały ciemne chmury. Negatywem - biegnący pół godziny wcześniej płotkarze mieli wiatr w twarz, i to całkiem spory - 1 m/s. To na pewno nie sprzyjało pobijaniu rekordów. Ewa Swoboda walczyła o trzecie miejsce. Piękna walka do ostatnich centymetrów Niestety, przez te 30 minut warunki się nie zmieniły - podczas biegu pań na 100 m też wiało w twarz (0,8 m/s). Polka kapitalnie wystartowała, choć od razu było widać, że na rywalizację z Ta Lou nie ma szans. Świetnie biegła jednak pierwszą połowę dystansu, w okolicach Daryll Neity. Spóźniona za to była mistrzyni Europy na tym dystansie Gina Lückenkemper - Niemka zbliżała się do Polki, zbliżała, a na metę wpadły równo. Sędziowie blisko dwie minuty sprawdzali fotokomórki, która z tych zawodniczek powinna zająć trzecie miejsce. Obie uzyskały ten sam czas - 11,17 s: w sumie bardzo przeciętny, ale w niekorzystnych warunkach. Zdecydowanie wygrała Marie-Josée Ta Lou, która zdołała przebiec 100 metrów w... 10,88s!