Memoriał Borisa Hanžekovića w Zagrzebiu to, nie licząc finału Diamentowej Ligi w Brukseli (13 i 14 września) już ostatni tak bardzo prestiżowy mityng lekkoatletyczny. Dla wielu sportowców imprezą docelową były igrzyska olimpijskie, tam szykowali szczyty formy. Od ich zakończenia minął już blisko miesiąc, część lekkoatletów zakończyła już swój sezon. Inni jednak startują, do Zagrzebia też w wielu konkurencjach zjechały gwiazdy. Choćby w rzucie młotem, bo tą największą jest przecież Ethan Katzberg - młody geniusz z Kanady, który był niepokonany od czerwca zeszłego roku. Wtedy, w Memoriale Czesława Cybulskiego w Poznaniu, przegrał z Wojciech Nowickim. Później zaś z Budapesztu przywiózł złoto mistrzostw świata, z Paryża - złoto igrzysk olimpijskich, a w Nairobi w kwietniu uzyskał jeden z lepszych wyników w historii dyscypliny. Zawody w stolicy Chorwacji pokazały jednak, że i jego można pokonać. Kapitalna forma Mychajło Kochana, rekord kariery w zaskakującym momence. A i Fajdek zachwycił Złoto igrzysk Katzberg wywalczył w takim stylu, że o lepszym można tylko pomarzyć. W pierwszej próbie, a rzucał na początku, szybko zakręcił, wypuścił młot i - cyk! - na tablicy pojawiło się 84.12 m. Wynik, który rozwiał wszelkie złudzenia. Wygrał z przewagę ponad czterech metrów, bo ani drugi Bence Halasz z Węgier, ani trzeci Mychajło Kochan z Ukrainy, nie dorzucili do linii 80. metra. Węgier w nią trafił, ale miał wynik z siódemką z przodu. Później zaś Katzberg przyleciał do Chorzowa na Memoriał Kamili Skolimowskiej, też wygrał, jako jedyny przekroczył 80 metrów (80.03 m). Z mniejszą przewagą, dało się też już zauważyć rosnącą formę Kochana, który w ostatniej serii poważnie zagroził mistrzowie (79.85 m). A dziś - dobrał mu się do skóry, na sam koniec sezonu. Prowadził bowiem od pierwszej kolejki, uzyskał w niej 77.96 m. Chwilę wcześniej Fajdek rzucił nieco bliżej (76.49 m), ale na dobrą sprawę polski weteran zapewnił sobie tym rzutem przynajmniej trzecie miejsce. Rywali bowiem miał dwóch z najwyższej półki (Katzberg, Kochan), dwóch z pogranicza czołowej ósemki ME (Grek Frantzeskakis i Chorwat Gregurić) i trzech uzupełniających stawkę. Katzberg zaś zaskoczył - 76.88 m to, jak na niego, wyjątkowo blisko. Mistrz olimpijski poprawiał się jednak z próby na próbę, w trzeciej było to już 79.04 m. Wydawało się więc, że koniec końców rzuci jednak dalej niż Kochan. Ten bowiem w każdej kolejce uzyskiwał odległość niej więcej 79,5 m, aż nagle - w piątej - odpalił petardę. 81.14 m - to nowy rekord życiowy brązowego medalisty z Paryża. Jakby było mało, w ostatniej kolejce świetny rzut zanotował też Fajdek - 79.10 m dało mu awans na drugą pozycję, po raz kolejny wypełnił też minimum na przyszłoroczne MŚ w Tokio. Katzberg miał jeszcze jedną próbę, by odpowiedzieć Europejczykom. Zaryzykował i... nie dał rady, rzut był niemierzony. I tak jego pierwsza porażka od 15 miesięcy stała się faktem.