Bieg zaczynała Krystyna Cimanowska, przekazywała pałeczkę Monice Romaszko, a ta - Magdalenie Stefanowicz. No i kończyła Ewa Swoboda. Najpierw Polki popełniły błąd na pierwszej zmianie, a potem na ostatniej, gdzie doszło do przekroczenia strefy. Ewa Swoboda nawet nie musiała biec. Festiwal pomyłek, koniec złudzeń Ewa Swoboda miała nie startować. Zmieniła zdanie Jeszcze we wtorek po eliminacjach Swoboda zapowiadała, że raczej nie wystąpi w finale, ale jednak zmieniła zdanie. Wyjaśniła dlaczego. - Chyba pierwszy raz wystartowałam w sztafecie tak, jak powinnam. Ryzykowaliśmy ze stopami. Bardzo mi przykro, że nam nie wyszło. Smutno mi trochę, że zawiodłam dziewczyny - dodała. W tym momencie wtrąciły się dwie pozostałe sprinterki. - Ewa jest naszym dobrym duchem. Ona zawsze wie, jak nas zmobilizować - mówiła Krystyna Cimanowska, a Magdalena Stefanowicz dodawała: - Nie zawiodła nas. To wszystko skomentowała Swoboda: - Widzicie, jakie kochane. - Tak naprawdę osiągnęłam cel, z jakim przyjechałam do Rzymu. Szkoda, że nie udało się dołożyć czegoś więcej, bo byłoby fajnie - podsumowała Swoboda swoje starty w mistrzostwach Europy. Po złoty medal sięgnęły Brytyjki - 41,9 sek. przed Francuzkami - 42,15 sek i Holenderkami - 42,46 sek. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport