Dla Swobody był to pierwszy start w sezonie. Rok temu w Łodzi pobiegła 7,15 s. W 2022 roku była bardzo blisko złamania tej bariery (7,00), co udało się jej w Toruniu, gdzie ustanowiła rekord Polski w tej konkurencji (6,99 s). Przed inauguracją mówiła: - Pierwszy start zawsze jest niewiadomą. Czuję się dobrze, ostatnie treningi były pozytywne. Z dużą nadzieją patrzę na ten start i wierzę, że uzyskam zadowalający mnie czas. Zdecydowanie szóstka z przodu to coś, do czego będę w najbliższych tygodniach dążyła. Ważne było, by przede wszystkim pobiec poniżej minimum na halowe mistrzostwa świata w Glasgow. To jednak tylko oczywiście formalność, bo 7,19 s mogłaby pobiec niemalże z zamkniętymi oczami. Trzeba jednak było przetrzeć się w nowym sezonie halowym. Wśród rywalek najgroźniejsze - patrząc po rekordach życiowych miały być Zaynab Dosso (7,14) i Rani Rosius (7,15). W finale można było ostrzyć sobie też zęby na pojedynek z Kryscina Cimanouska, Białorusinką z polskim paszportem (7,21). Kiedy Swoboda pojawiła się na bieżni, wzbudziła ogromną wrzawę, właściwie porównywalna do wejścia na rozbieg Piotra Liska. Młode fanki stanęły wzdłuż barierek, by nagrać bieg Polki i zdobyć autograf. I 27-letnia sprinterka spełniła pokładane w niej nadzieje. W pierwszym starcie w 2024 roku uzyskała czas 7,08 sekundy. Za nią były Martyna Kotwiła (7,33) i Estonka Oilme Voro (7,36). W drugim biegu niemal równie szybko jak Swoboda pobiegła Dosso, co dawało nadzieje na zacięty finał. Włoszka pobiegła tylko 0,01 sekundy wolniej. Druga była Cimanouska (7,24), której niewiele zabrakło do rekordu życiowego. Trzecia była Rosius (7,28), a do finału dostała się jeszcze także Marika Popowicz-Drapała (7,34). I finał był niezwykle zacięty. Swoboda i Dosso równo wpadły na metę. Polka pokazywała, że wygrała o paznokieć i tak było. Uzyskała czas 7,04, Włoszka 7,05 i jest to jej rekord życiowy.