Polki w swoim półfinale zajęły dopiero piąte miejsce. Czas 38,15 sek. był ostatnim, jaki dawał kwalifikację do finału. W nim może jednak zabraknąć Ewy Swobody, która miała świadomość tego, że w półfinale nie zaprezentowała się z dobrej strony, ale - jak przyznała - była bardzo zmęczona. Dyskwalifikacja polskiego nastolatka i sztafeta odpadła. "Takie coś podcina skrzydła" Ewa Swoboda wyczerpana i obolała. Wciąż nie zdecydowała w sprawie startu w finale sztafety Wszystko przez to, że dopiero na godz. 23.20 w poniedziałek wyznaczono ceremonię medalową, a rano już musiała pojawić się na starcie. Nasza znakomita sprinterka nie chciała deklarować, czy wystąpi w środowym finale 4x100 metrów. Przyznała, że decyzja zapadnie dopiero w dniu startu, choć na ten moment najchętniej odpuściłaby występ. - Nie czuję się zbyt dobrze. Albo odpuszczę bieg, bo nie będę ryzykować swoim zdrowiem, albo jak wstanę i będę pełna sił, to będę biegała z dziewczynami - zadeklarowała. Nasza sztafeta została wprowadzona do finału, więc zadanie zostało wykonane. Teraz najważniejsze są igrzyska olimpijskie, więc może warto się jednak zastanowić nad odpuszczeniem startu przez Swobodę. - Dziewczyny beze mnie sobie poradzą - mówiła Swoboda. W tym momencie odezwała się Magdalena Stefanowicz: - Nie poradzą. Masz 30 godzin. Na co Swoboda odpowiedziała: - Cicho bądź. Poradzą sobie. Jestem ich pewna. Mój start w tym momencie oceniam 50 na 50. Najszybsza Polka przyznała, że nie czuje się dobrze fizycznie. - Czuję, że jest po prostu dramat. Bardzo mnie boli rozcięgno podeszwowe. Bolą mnie plecy, bo jest tutaj bardzo twardo. Umierają moje dwójki i czwórki w nogach - zakończyła. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport