Ewa Swoboda ratowała sytuację, Iworyjka przeszkadzała. Dyskwalifikacja
Aby myśleć o finale w rywalizacji kobiecych sztafet, Polki wszystko musiały zrobić perfekcyjnie. A nie zrobiły tego, bo zawiodło przekazanie pałeczki między Krysciną Cimanouską i Magdaleną Stefanowicz. Niemki i Szwajcarki były zaś bezbłędne, pobiegły lepiej niż wynosi rekord naszego kraju. Ewa Swoboda już na starcie była w trudnej sytuacji - i nie mogła jej uratować, przegrała jeszcze z Marie Josee Ta Lou-Smith, choć Iworyjki zostały zdyskwalifikowane. Piąte miejsce nie dało Biało-Czerwonym szans na finał.

W biegach rozstawnych przypadkowości bywa bardzo dużo, często dotyczy to najlepszych na świecie. Aby marzyć o wielkim finale, Polska musiała już dziś zmierzyć się z rekordem kraju, pobiec fenomenalnie. A skład nie był optymalny, podobnie jak i optymalna nie była forma niektórych sprinterek.
Nie pobiegły źle, nie można krytykować tej drużyny. Ale do finału trochę jednak zabrakło.
Polki w pierwszym półfinale sztafet 4x100 m. Znakomity poziom rywalizacji
Polki znalazły się już w pierwszym półfinale, na ósmym torze. Stany Zjednoczone były poza zasięgiem wszystkich sztafet, o ile cały dystans pokonałyby bez wpadek na zmianach. Zagadką pozostało Wybrzeże Kości Słoniowej, bo na ostatniej zmianie pojawiła się jednak Marie Josee Ta Lou-Smith, kontuzjowana w finale 100 metrów. Niemki też ostatnio z Polkami wygrywały, lepiej spisywały się też przeważnie Włoszki, Szwajcarki miały Mujigę Kambndji.
Walka o trzecie miejsce nie była jednak wcale przegrana, warunkiem było stworzenie sytuacji, w której Ewa Swoboda na ostatniej zmianie mogłaby mieć możliwość odrobienia straty.
Skład Polek był w pewnym zaskoczeniem, zaczęła bowiem 21-latka z Kolbuszowej Magdalena Niemczyk. Szósta w ostatnich mistrzostwach Polski w Bydgoszczy, odnosząca sukcesy w kategoriach młodzieżowych. Start z bloków jest istotny, tu można sporo zyskać i stracić. Po niej do boju ruszyła Kryscina Cimanouska, której repasaż na 200 metrów dał nadzieję, że dyspozycja idzie jednak w górę.
Przed Swobodą znalazła się jeszcze Magdalena Stefanowicz, ostatnia prosta należała już do naszej królowej sprintu.
Tyle że dziewiąta sprinterka świata nie znalazła się w sytuacji uprzywilejowanej, była dość daleko. Zawiodła druga zmiana, między Cimanouską i Stefanowicz. Wtedy Polki mogły stracić jedną czy dwie dziesiąte. Choć Cimanouska była zadowolona, niemniej Stefanowicz dość długo czekała na pałeczkę.
Kłopoty Ewy Swobody, rywalka nie pozwoliła jej nabrać prędkości. A później - dyskwalifikacja
Swoboda na ostatniej prostej wyprzedziła jedną rywalkę, ale i ją przegoniła słynna Ta Lou-Smith. Polka narzekała, że przed zmianą rywalka uderzała ją pałeczką, zabierała przestrzeń na jej torze. Po fakcie zakończyło się to dyskwalifikacją, Polki zostały przesunięte o jedną pozycję.
Wygrały Amerykanki (41.94 s), przed Niemkami (42.15 s) i Szwajcarkami (42.38 s).

Nasz zespół - piąty (42.86 s), musiał czekać na czas czwartej sztafety z drugiego półfinału.
Tam jednak aż siedem zespołów miało lepszy rezultat. Awansowały więc: Wielka Brytania (42.03 s), Francja (42.13 s), Jamajka (42.35 s), Kanada (42.50 s) i Holandia (42.64 s).
Trzeba było więc uzyskać czas w okolicach rekordu kraju, ten dwa lata temu w finale ME w Monachium Polki doprowadziły do czasu 42.61 s. Ale w składzie były choćby: Pia Skrzyszowska i Anna Kiełbasińska.
Zobacz również:












