Od początku tego sezonu czekaliśmy na chwilę, w której po biegu sprinterskim Ewy Swobody na tablicy wyników pojawi się z przodu jedynka i zero. Była już taka sytuacja rok temu podczas mistrzostw Polski w Suwałkach, ale wtedy czas 10,99 s uzyskała przy zbyt mocnym wietrze. W tym roku się do niego zbliżała: było już 11,03 s w Chorzowie, 11,07 s w Oslo. Dziś przeszła jednak samą siebie. Kapitalna reakcja startowa Ewy Swobody. Wielkie rywalki zostały za jej plecami Stawka w Chorzowie była doborowa, może jedynie brakowało Iworyjki Marie Josée Ta Lou. Były za to Amerykanka Sha'Carii Richardson i Jamajka Shericka Jackson, biegające w okolicach 10,7 s. Tyle że od Swobody szybsze są też Twanisha Terry, Daryll Neita, a ostatnio Polka przegrała po szalonym finiszu z niemiecką mistrzynią Europy Giną Lückenkemper. Dziś wszystkie je zostawiła za sobą. Kluczem był fantastyczny start - Swoboda wyszła z bloków idealnie, miała czas reakcji 0,134 s, uzyskała przewagę nad resztą stawki. Gdyby to był bieg, jak w hali, na 60 m, pewnie by powalczyła o wygraną. Tyle że Jackson po 40 metrach i Richardson tuż za połową dystansu ją dogoniły i wyprzedziły - w tempie pociągu ekspresowego. Amerykanka zresztą kapitalnie finiszowała i wygrała. Pozostałe zawodniczki już nie dały rady, bo Polka dziś nie osłabła, trzymała się dzielnie do samego końca. Wpadła na metę jako trzecia - sama nie dawała wiary w swój czas - 10,94 s. Poszła sprawdzić, czy tak jest w rzeczywistości. Wojciech Nowicki i... wszystko jasne. Upał i skwar mu niestraszne Ewa Swoboda: Ci ludzie mnie ponieśli. A później... chciała iść się najeść - Doczekałam się. Mimo że jestem cała spocona, zziajana, zmęczona, to chyba wspaniały dzień - mówiła Swoboda tuż po biegu w TVP Sport. - Teraz muszę wrócić do domu i się najeść. Upał ze mnie wszystko wypłukał - zakończyła Ewa Swoboda. Wygrała Sha'Carii Richardson (10,76 s) przed Shericką Jackson (10,78 s).