Dwa lata temu polską sztafetę w ostatniej chwili wzmocniły Anna Kiełbasińska i Pia Skrzyszowska, dwie medalistki w innych konkurencjach. To ryzyko się wtedy opłaciło, Biało-Czerwone pobiegły znakomicie, Ewa Swoboda przyprowadziła sztafetę na drugiej pozycji, jedynie za Niemkami. Teraz z tamtego finału została tylko Swoboda, Marika Popowicz-Drapała półtorej godziny wcześniej biegła przecież w biegu rozstawnym 4x400 metrów. Po półfinale nasza największa gwiazda była rozczarowana, zmęczona, zdegustowana. Może swoim zmęczeniem, wynikającym też ze złej organizacji mistrzostw Europy, może z jakiegoś innego powodu. Zapowiadała, że nie chce ryzykować zdrowiem, więc pewnie zrezygnuje, ale ostatecznie nie zostawiła koleżanek. Fatalny bieg Polek, dramatyczne zmiany. Ewa Swoboda od razu stanęła Polki pobiegły w takim samym ustawieniu, jak we wtorek. Zaczynała więc Kryscina Cimanouska, przekazywała pałeczkę Monice Romaszko, a ta - Magdalenie Stefanowicz. No i kończyła Swoboda, która na tej przecież prostej zdobyła kilka dni temu srebrny medal. Tyle że dziś o medalu nie było mowy. Polki nie zaczęły źle, na trzecim torze Kryscina Cimanousa pobiegła nieźle, miała przewagę nad Niemką. I fatalnie zmieniała z Moniką Romaszko, nie trafiła w rękę koleżanki z drużyny. Romaszko więc praktycznie się zatrzymała, ale bieg kontynuowała - już na ostatniej pozycji. Jeszcze większy problem był z ostatnią zmianą - między Stefanowicz i Swobodą. Do tego stopnia, że panie nie zmieściły się w strefie, więc wicemistrzyni Europy już dalej nie pobiegła. - Nie wiem, czy Ewa za szybko ruszyła, czy ja słabłam. Krzyczałam więc: "Stój", ale chyba nie słyszała. Nie zmieściłyśmy się, nie było już sensu biec - mówiła Stefanowicz. - Chyba za bardzo się wyspałam. Wczoraj byłam marudna, dziś miałam moc - żartowała zaś Swoboda. Złoto dla Wielkiej Brytanii (41.91 s), srebro dla Francji (42.15 s), brąz dla Holandii (42.46 s). To czasy lepsze od rekordu Polski, który osiągnęły w tym biegu piąte Niemki.