- W sezonie zimowym mam w planie siedem startów. Pierwszy 22 stycznia w Brzeszczach, ostatni w Belgradzie, 3-5 marca. Gdyby udało się poprawić życiówkę, byłoby super, ale zdaję sobie sprawę z trudności realizacji takiego zamierzenia. Jeżeli będę biegała w granicach 7,10-7,12, będę mogła oznajmić, że jadę powalczyć o medal mistrzostw. Natomiast nie powiem tak, jeśli pokonanie 60 m będzie trwało 7,15-7,20 - zaznaczyła. Dodała, że najważniejsze jest zdrowie i pragnie, aby w tym roku nie przytrafiła się jej żadna kontuzja: - Na razie jest w miarę dobrze. Wybieram się niebawem na badanie rezonansem magnetycznym, bo w Rio de Janeiro zepsułam trochę plecy. Tragedii nie ma, ale jest lekki ból. Poza tym poniosłam w grudniu niewielkie straty w zajęciach, zmagając się przez 10 dni z chorobą. Pytana o zmiany jakie zaszły w jej życiu w ostatnich miesiącach, wymieniła kilka: - Przechodzę, razem z trenerką Iwoną Krupą, z klubu UKS Czwórka Żory do AZS-u AWF-u Katowice. Jesienią na tej uczelni powinnam rozpocząć studia. Chciałam iść na psychologię, ale... Na razie ten zamiar odkładam. Przybyły mi trzy tatuaże: napisy, kwiatki i zwierzęta, a w sumie mam ich osiem. Pierwszy zrobiłam w 2015 roku. Co jeszcze? Pochwalę się: schudłam dwa kilo, ale i tak ważę za dużo, wstyd o tym mówić - 63 kg przy wzroście 167 cm. Swoboda, która w lipcu skończy 20 lat przyznała, że lubi dobrze zjeść, długo spać (przynajmniej do dziesiątej), ponadto dodatnie temperatury i starty w Polsce. - Mimo że uwielbiam dodatnie temperatury, nie planuję wyjazdów do ciepłych krajów. W ośrodku w Spale mam wszystko, co jest mi potrzebne do trenowania. Poza tym lubię startować w Polsce, tu mam sporo kibiców, a przede wszystkim rodziców, najważniejszych moich fanów. Oni moimi startami stresują się bardziej niż ja. W ubiegłym roku po medalu zdobytym w Bydgoszczy popłakali się - powiedziała wicemistrzyni świata juniorek w biegu na 100 m.