"Musieliśmy się przygotować szybko do sezonu. Miałam długie wakacje, stąd nie było aż tyle czasu na treningi przed startami halowymi. Odpuszczamy już nieco z obciążeniami i powinno być coraz lepiej, chociaż nogi są nadal ciężkie. Cieszę się, że w Copernicus Cup w końcu złamałam granicę 7,30, a w Łodzi pobiegłam 7,20 i wygrałam. Przez moment myślałam, że już nic nie będzie z tak szybkiego biegania zimą. To, że w tamtym roku były świetne wyniki, nie oznacza, że teraz takie być nie mogą. Nie 'jarajmy' się jednak rezultatami. Robię swoje i zmierzam cały czas do przodu. Chciałabym pójść do McDonalds’a, ale nie mogę, bo preferuję zdrowy styl życia" - mówiła lekkoatletka. Swoboda podkreśliła, że przygotowania do letnich startów przebiegać będą już normalnym trybem. "Wszyscy mówią: nie przejmuj się Ewa, to tylko hala. Boli mnie to, że nie mogę zejść do granicy 7,10 czy 7,15. Takie jest życie. Raz się biega lepiej, raz gorzej. Przed startami na stadionie nie będę już miała wakacji, więc będzie czas na normalne treningi. Mam nadzieję, że poprawię swoją 'życiówkę' na 'setkę', która wynosi 11,12. Najwyższa pora, bo jestem już stara i muszę to zrobić" - dodała. Poprzedni rok i występ w Rio de Janeiro odcisnął spore piętno na rekordzistce świata juniorek na 60 m. "Jestem bardzo wrażliwym człowiekiem, chociaż może tego nie widać. Igrzyska, ale i pozostałe starty w poprzednim roku, przyniosły wiele emocji i zostały w głowie. Teraz trzeba ją oczyścić i biegać. Mam jeszcze jakieś pięć lat, żeby namieszać w czołówce i 'rozwalić'. Najlepszy wiek dla sprinterek wypada ok. dwudziestego piątego roku życia. Mam, póki co, dwadzieścia" - wspomniała Swoboda. Przed sezonem rekordzistka świata juniorek na 60 m zmieniła barwy klubowe. Przeszła z UKS "Czwórki" Żory do AZS AWF Katowice. "Przeszłyśmy do innego klubu razem z trenerką (Iwona Krupa), ale nadal pracujemy w Żorach. Nie muszę jeździć na treningi do Katowic. Zgrupowania za granicą nie są mi potrzebne. Wystarczy Spała. Tam jest wszystko, czego potrzebuję. Klimat tego miejsca mi pasuje i będę tam nadal trenowała. Gdy jest ponad trzydzieści stopni, to dla przygotowań wcale nie jest dobrze. Lubię temperaturę w okolicach dwudziestu, maksymalnie dwudziestu pięciu stopni, gdy ćwiczę" - powiedziała sprinterka. Cele na najbliższe starty są jasno sprecyzowane - biegać coraz szybciej. "Podczas mistrzostw Polski w Toruniu chciałabym 'zakręcić się' w pobliżu 7,15. Ten wynik w halowych mistrzostwach Europy w Belgradzie powinien dać finał, a może tam uda się z tego coś jeszcze 'urwać'? Zobaczymy. Dobrze pamiętam ósme miejsce zajęte dwa lata temu w Pradze. Pobiłam wtedy rekord Europy juniorek. Kibice podczas Copernicus i Orlen Cup pokazali, że mnie kochają i jestem im niezwykle wdzięczna za doping. Są zawsze ze mną i bardzo mi pomagają" - zakończyła.