- Kiedy siostra skakała w Melbourne w 1956 roku, pracowałem w redakcji "Przeglądu Sportowego", mieszczącej się wówczas przy ulicy Mokotowskiej. Żeby nie zapeszyć, wyszedłem z budynku i spacerowałem tam i z powrotem. Nie ukrywam, że medal sprawił mnie i rodzinie wielką radość, ale jeszcze większą milionom rodaków. Tym w kraju i tym rozsianym po całym świecie - powiedział. Duński przytacza także anegdotyczne wydarzenie z igrzysk 1956. - Siostra oznajmiła po sukcesie szefowi ekipy Włodzimierzowi Reczkowi, że... nie wraca do Polski. Kiedy zobaczyła na jego twarzy przerażenie, dodała z uśmiechem - "przepraszam, pozwoliłam sobie na niestosowny żart" - wspomina. Cztery lata później na igrzyskach Rzymie Duńska-Krzesińska była wielką faworytką. Złoto przypadło jednak startującej w barwach ZSRR Ukraince Wierze Krepkinie, której Polka pomogła ustawić rozbieg. - Potem, kiedy złoty medal zawisł na szyi Krepkiny, a srebrny wręczono Polce, obie uznały, że to było dobre pociągnięcie. Ludzie w takich właśnie kontaktach są lepsi niż zazwyczaj. Także i ten medal dał radość polskim kibicom - dodał Duński. Sport zagościł w rodzinie Duńskich na stale. Wnuk Witolda, architekt Olaf zaprojektował urządzenia na potrzeby organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie w 2022 roku. Urodzony w 1932 roku redaktor Witold Duński jest autorem wielu książek o tematyce sportowej, a wśród nich monumentalnych dzieł "Polscy medaliści olimpijscy i paraolimpijscy", a także unikalnej historii jeździectwa w Polsce.