Dla Marii Andrejczyk Gorzów Meeting jest ostatnim startem przed mistrzostwami Europy. W trzech kolejnych swoich startach oszczepniczka Hańczy Suwałki rzucała ponad 62 metry, to oznacza przynależność do europejskiej czołówki. Żeby myśleć o medalach, także mistrzostw Europy, ale przede wszystkim igrzysk olimpijskich, trzeba jednak do tego coś dołożyć, najlepiej ze dwa, trzy metry. I to jest cel wicemistrzyni olimpijskiej z Tokio i czwartej oszczepniczki igrzysk w Rio de Janeiro. Kolejny świetny rzut Marii Andrejczyk. Ale nie aż tak świetny, jak to... pokazano na tablicy wyników Andrejczyk kończyła pierwszą serię, widział, że jej rywalkom z Wielkiej Brytanii czy Włoch zaliczane są rzuty na odległość ponad 60 metrów, mimo, że oszczep nie dolatywał do linii wyznaczającej ów 60. metr. W końcu na bieżni stanęła nasza mistrzyni, pokazała palcem kibicom, by przez chwilę byli cicho. I po dość mocnym zatrzymaniu przed linią oddała rzut. Trochę za mocno oszczep poszedł w górę, ale leciał - całkiem obiecująco. Spadł gdzieś pomiędzy liniami wyznaczającymi 60. i 65. metr. Gdy więc za chwilę na tablicy pojawił się rezultat 70.01, wszyscy oniemieli. A Polka wcale nie skakała z radości. Do akcji ruszyli więc panowie z taśmami mierniczymi, do tego potrzebny jest specjalny sprzęt, bardzo długi. I udało im się wyznaczyć odległość - za chwilę pojawiło się więc 62.02 m. To i tak znakomity rezultat, ale wcale nie oznaczał końca niespodziewanych emocji. Sędziowie uznali bowiem, że cała kolejka zostanie powtórzona. A później, że nie cała, bo przecież rzut Andrejczyk został prawidłowo odmierzony, faworytce zostanie więc jeszcze pięć prób. Już się nie poprawiła, choć w drugiej próbie też było ponad 60 metrów. Zmieniały się warunki pogodowe, raz wiało w plecy, za chwilę z boku, siąpił deszcz. To w oszczepie nie ułatwia sprawy. Wygrała więc z rezultatem 62.02 m, druga Brytyjka Bekah Walton rzuciła równe sześć metrów mniej. Oszczepniczka z Suwałk zaś nie rozpaczała, była nawet zadowolona. I zdradziła, że... rozmyślała nad rezygnacją z występu. - Nie czułam się dobrze, ale skoro przejechała 600 km, to wystąpiłam. Czuję już zmęczenia, ale dobrze dziś powalczyłam. W poniedziałek zacznę już zgrupowanie w Spale, to czas na wyciszenie i pracę - powiedziała w TVP Sport. Andrejczyk nie uzyskała minimum olimpijskiego, to wynosi 64 metry. Ale z uwagi na to, że jej piąty już start został zaliczony do rankingu World Athletics, jest w tej chwili na pozycji dającej prawo występu w Paryżu. A to już wiele zmienia w sytuacji naszej mistrzyni.