Dyskwalifikacja wielkiej rywalki Bukowieckiej. Przepadły dziesiątki tysięcy dolarów
Kolejny już pojedynek mistrzyni i wicemistrzyni olimpijskiej na 400 metrów Marileidy Paulino i Salwy Eid Naser, najgroźniejszych obecnie rywalek Natalii Bukowieckiej był ozdobą pierwszego dnia Grand Slam Track w Filadelfii. Obi pewnie "złamały" barierę 50 sekund, walczyły niemal do samego końca. A 20 minut później jasne stało się, że zawodniczka z Bahrajnu... stracił swój wynik, a co się z tym wiąże - dziesiątki tysięcy dolarów. Przez kuriozalny błąd po wyjściu na ostatnią prostą.

Grand Slam Track to cykl czterech dwu- lub trzydniowych zawodów organizowanych przez Michaela Johnsona - tylko dla biegaczy. Zmagania odbywają się w blokach, łączone są starty w dwóch różnych konkurencjach, ale zbliżonych do siebie. W tym wypadku chodzi o biegi na 200 i 400 metrów.
W sobotę czasu wschodnioamerykańskiego, w Polsce było już po północy, mieliśmy też nasz debiut w tych zawodach. W zmaganiach w bloku "krótkich płotków" wystąpił Jakub Szymański, ale halowy mistrz Europy dobiegł do mety ostatni, w słaby czasie 13,67 s. W niedzielę czeka go bieg na 100 metrów, to po nim okaże się, które miejsce Polak zajmie w "dwuboju". Jeśli ósme, otrzyma czek na 10 tys. dolarów. A każde wyższe daje też większą premię, za drugą lokatę jest 50 tys. dolarów, a za pierwszą - aż 100.
Grand Slam Track. Nietypowa sytuacja biegu na 400 metrów kobiet. Wielka gwiazda pomyliła tory. Bolesne konsekwencje
Podobnie jest w rywalizacji pań w bloku "długich sprintów", czyli zwykle specjalistek od 400 metrów, ale też potrafiących sobie radzić na dystansie o połowę krótszym. Choć odwrotnie też to jest możliwe, przykład dała w Kingston Gabbie Thomas.
Tym razem Amerykanka postanowiła wystąpić w bloku sprintów krótkich (100 i 200 m), tu więc zdecydowanymi faworytkami do podziału najwyższych premii zostały: Mariledy Paulino i Salwa Eid Naser, czyli mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska z Paryża na 400 metrów. Zarazem największe rywalki Natalii Bukowieckiej, Naser niedawno wygrała z Polką bardzo wyraźnie w Diamentowej Lidze w Dosze.
W Kingston Naser miała czas 48.67 s (wygrała z Paulino - 49.35 s), w Miramar koło Miami było odwrotnie (Paulino 49.21 s, Naser - 49.33 s).
Teraz fantastycznie zaczęła zmagania Jamajka Nickisha Pryce, ale już w połowie dystansu na czele znalazła się Naser. Gdy wychodziły z ostatniego łuku, sprinterka z Bahrajnu miała jeszcze minimalną przewagę nad Paulino (0.14 s) i nieco większą nad Pryce (0.37 s). Walczyła jeszcze z mistrzynią olimpijską, ale finiszowe metry zdecydowanie należały już do Marileidy. Co jednak było dziwne, wpadły na metę nie na sąsiednich torach, ale między nimi zrobiła się dziura.
Powtórki telewizyjne pokazały wyraźnie, że Salwa Eid Naser... finiszowała nie swoim torem. Zbiegła na ostatniej prostej na ten, po którym - tuż za nią - znalazła się Pryce. Paulino uzyskała czas 49.12 s, swój najlepszy w tym roku, Naser 49.47 s, a Pryce - 50.04.
Chwilę później zapadł bardzo bolesny wyrok dla byłej mistrzyni świata z Bahrajnu - została zdyskwalifikowana, zamiast ośmiu punktów za ten bieg, nie dostanie żadnego. I już można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że będzie kosztowało ją to kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Nie ma bowiem szans na główną nagrodę (100 tys. dolarów) i raczej też na drugą (50 tys. dolarów). Za trzecie miejsce jest 30 tys. dolarów, za czwarte - 25. I o to, przy dobrym zbiegu okoliczności, może powalczyć Naser.
