Polki, które biegły w składzie: Ewelina Klocek, Daria Korczyńska, Dorota Jędrusińska, Joanna Kocielnik ukończyły start na szóstym miejscu, ale przekroczyły strefy zmian i zostały zdyskwalifikowane. Zwyciężyły reprezentantki Rosji. Zdaniem zawodniczek trener niepotrzebnie dał na ostatnią prostą Joannę Kocielnik. Nie zmienia się koni w biegu - oceniły krótko, zwłaszcza, że Kocielnik weszła do zespołu niedawno. - Niestety, nasz protest nie został uwzględniony i nie mamy się już gdzie odwoływać. Pozostały jednak wątpliwości. Oglądaliśmy ujęcie z innej kamery i widać, że Jędrusińska przed strefą zmian przekazała pałeczkę Kocielnik, która jej nie odebrawszy zwolniła, by nie przekroczyć żółtej linii. Wówczas wpadła na nią Dorota - poinformowała Irena Szewińska. Zapytana, czy zna powiedzenie "nie zmienia się koni w biegu", prezes PZLA odpowiedziała że tak, ale nie jest w stanie wytłumaczyć decyzji trenera. Sprinterki wyraziły dezaprobatę co do decyzji trenera Tadeusza Cucha, który - ich zdaniem - dokonał niefortunnej zmiany w składzie sztafety. Zamiast Marty Jeschke (SKLA Sopot), dobrze biegnącej w czwartkowym półfinale na ostatniej prostej, w piątek zastąpiła ją Kocielnik, która zbyt szybko uciekła Jędrusińskiej. - Po co pan to zrobił? Nie eksperymentuje się w finale... Na to pytanie, Tadeusz Cuch, olimpijczyk z Monachium 1972, srebrny medalista mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 m (1971) odpowiedział: - Stało się! Mądry Polak po szkodzie. Wiem, że nie powinno się zmieniać koni, ale niekiedy warto ryzykować. Przedobrzyłem... Chciałem, by to szóste miejsce, które było w zasięgu zawodniczek, zostało pewnie wywalczone. Niestety, nie udało się. - Panie trenerze, lepszy wróbel w garści, niż kanarek na dachu. Wróbel zaufał człowiekowi, tak jak sprinterki panu. - To prawda, ale chciałem jak najlepiej - odparł Tadeusz Cuch. Zawodniczki nie były w stanie prawie nic mówić po biegu. Żal i ból ściskał je za gardło. Strata szóstego miejsca na świecie to dla nich utrata stypendiów. Z Pekinu - Janusz Kalinowski