Do tego weekendu Pia Skrzyszowska miała dziesiąty wynik na świecie, ale 7.87 s to nie jest jeszcze to, czego oczekuje brązowa medalistka ostatnich mistrzostw świata. To czwarty wynik w Europie, już nawet w Apeldoorn będzie bardzo ciężko o medal. Doskonale w tym sezonie prezentuje się Francuzka Laeticia Bapte, w sobotę w mistrzostwach swojego kraju uzyskała 7.76 s. A to drugi, ex aequo z mistrzynią olimpijską Masai Russel, wynik w 2025 roku na świecie. Zarazem czas, o którym Skrzyszowska marzy, bo wreszcie dałby jej rekord Polski. A przecież szybsze były też: Ditaji Kambundji (7.80 s w Toruniu) i Nadine Visser (7.82 s, także w Copernicusie w Toruniu). Halowe mistrzostwa Polski. Dwa falstarty i nerwy. Pia Skrzyszowska mistrzynią kraju Skrzyszowska zaś w końcu "złamała" 7.90 s, ale do urwania pozostało jeszcze kilka setnych. Nie w tak doborowej obsadzie, bo przecież w Polsce nie ma sobie równych, choć w Łodzi bardzo blisko jej pokonania była Alicja Sielska, walcząca o minimum na mistrzostwa Europy. Skrzyszowska swój bieg eliminacyjny pewnie wygrała, uzyskała 7.91 s. Miała znakomitą reakcję startową, to wciąż jej atut. Bardzo dobrze na torze obok spisała się Karolina Gajewska - zawodniczka AZS AWF Kraków uzyskała 8.06 s, to jej nowy rekord życiowy. Urwanie sześciu setnych w finale oznaczałoby wypełnienie minimum na mistrzostwa Europy w Holandii. Podobny cel miała Alicja Sielska. I to właśnie te dwie zawodniczki, typowane do podium, miały w najlepszym dla nich scenariuszu nawiązać rywalizację z wielką faworytką. Tyle że już pierwszy start został odstrzelony, Gajewska zareagowała za szybko. 12 tysięcznych zdecydowało, że zobaczyła czerwono-czarną kartkę, dla niej to był koniec marzeń. Nie tylko o medalu mistrzostw Polski, ale też o wypełnieniu minimum. Doszło więc do powtórki, ruszyły po strzale, ale za chwilę słychać było drugi. Znów falstart. Powtórki nie pokazywały dokładnie, kto popełnił błąd. Aparatura zaś dokładnie to wskazała - za wcześnie ruszyła Sielska. Sędzia tłumaczył jej, że był to ruch ciągły, nie ma mowy o zmianie decyzji. A to znaczyło, że tory numer trzy i cztery były już poste. W tak nerwowej atmosferze nie było już mowy o rekordowym bieganiu. Skrzyszowska miała najsłabszy w sobotę czas reakcji - 0.171 s. Do tego popełniła błędy na dystansie, ale nie takie, które mogłyby jej zabrać tytuł. Obroniła złoto z zeszłego roku, wtedy w finale miała czas 7.91 s, teraz zaś - 7.96 s. Trudno przy takim scenariuszu o lepszy. - Po eliminacjach powiedziałam, że "Pia is back". I "jest back", ale finał... - zawiesiła głos w rozmowie z TVP Sport. - To jednak zabiera trochę energii - mówiła o tych falstartach. Najbardziej cieszyła się zaś Kaja Wesołowska z AZS AWF Gorzów. 8.17 s to jej rekord życiowy, dał brąz. A srebro trafiło na szyję Mariki Majewskiej, również z Gorzowa - 8.15 s.