Występ naszej wicemistrzyni olimpijskiej w mistrzostwach świata był jedną wielką niewiadomą. Mogło się zdarzyć, że w Eugene Polka nie weszłaby w ogóle do finału i... nikt nie powinien być tym zdziwiony Maria Andrejczyk od początku sezonu zmaga się z problemami zdrowotnymi - odzywa się wielokrotnie już kontuzjowany bark. Tuż przed mistrzostwami świata oszczepniczka z Suwałk mówiła nawet, że nie liczy na satysfakcjonujący wynik, ale nie chce odpuszczać zawodów, by "walczyć i nie stracić czucia wielkiej imprezy". To bowiem mogłoby wydłużyć powrót do czołówki po ewentualnym kolejnym zabiegu i leczeniu barku. W tym roku Polka wystąpiła tylko dwukrotnie - na początku czerwca w swoich rodzinnych Suwałkach w mistrzostwach Polski, a 2,5 tygodnia temu w mityngu w fińskim Pihtipudas. Oba wygrała, na dodatek z takim samym wynikiem - 57,53 m. To nie jest rezultat, który mógłby dać choćby awans do finału mistrzostw świata, o medalu nie wspominając. W Tokio w eliminacjach Polka od razu rzuciła ponad 65 metrów, zdystansowała rywalki i mogła się ubrać. Dziś miała nieco łatwiejsze zadanie. Słabszy poziom w elimninacyjnej grupie A Andrejczyk wystartowała w drugiej grupie, znała więc wyniki tej pierwszej. A były one kiepskie, co tu dużo mówić. Jedynie Litwinka Liveta Jasiūnaitė osiągnęła minimum, które wynosiło 62,50 m. Ona rzuciła od razu 63,80 i załatwiła sprawę. Reszta stawki męczyła się do samego końca, ale jedynie dwie oszczepniczki przekroczyły 60 metrów. Chorwatka Sara Kolak, mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro, podobnie jak na igrzyskach w Tokio spaliła wszystkie trzy rzuty eliminacyjne. Szósta zawodniczka w stawce, czyli Madara Palameika z Łotwy, uzyskała 58,61 m. Taki wynik zdecydowanie był w zasięgu Polki. Maria Andrejczyk nie dała rady - kiepski wynik Polki Maria Andrejczyk w grupie B rzucała jako pierwsza - i jako pierwsza spaliła swoją próbę. Do finału awans wywalczyły wkrótce: Japonka Haruka Kitaguchi (64,32 m) i mistrzyni olimpijska z Tokio Chinka Shiying Liu (63,86 m). Później 60 m przekroczyły też Australijka Kelsey-Lee Barber oraz Czeszka Nikola Ogrodníková, a Polka w drugim podejściu uzyskała tylko 55,47 m. To było za mało - wiedzieliśmy już, że do awansu do finału trzeba będzie rzucić najprawdopodobniej cztery metry dalej. Niestety, Polka przegrała z własnym zdrowiem, nie była w stanie rzucać dzisiaj dalej. Z krótkiego rozbiegu, polegając tylko na sile ręki, rzuciła w trzeciej próbie 54,67 m i pozostała na dziesiątym miejscu we grupie B, a dwudziestym łącznie. Awans do finału dawał rzut na odległość 59,06 m. Takie rzuty zdrowa Polka oddawała w każdym konkursie. No właśnie - gdy była zdrowa... Poza Polką awansu do finału nie wywalczyły też m.in. liderka światowych tabel (65,73 m) Amerykanka Maggie Malone (dziś 54,19 m), czy trzecia na światowych listach (65,40 m) Greczynka Elina Tzengko (dziś 57,12 m).