Minimum kwalifikacyjne do finału skoku o tyczce zostało ustalone na wysokości 5,75 m. Jak się jednak okazało, wszystko rozstrzygnęło się na 5,60 m. Do finału zostało dopuszczonych 13 zawodników. Wśród nich Piotr Lisek. Dla naszego tyczkarza to będzie zatem kolejna szansa na wywalczenie pierwszego w karierze medalu mistrzostw Europy na stadionie. Lisek wysokość 5,60 m pokonał w pierwszej próbie. Sędziowie przegonili Piotra Liska: "Nie twoja robota". Dramat polskiego asa Duże zaskoczenie na stadionie. Tyczkarze nie mogli uwierzyć Niestety Paweł Wojciechowski zdołał zaliczyć tylko 5,25 m, a Robert Sobera nie został sklasyfikowany. W jednej z prób Liska w eliminacjach nasz zawodnik został podpisany przez realizatora jako Emmaouil Karalis. - Naprawdę? Co ja mogę? Tutaj w Rzymie dzieją się różne hocki klocki na tych mistrzostwach Europy. Dużo uśmiechu i piękne mistrzostwa, co mogę dodać - śmiał się Lisek. Nasz tyczkarz podkreślał, że te eliminacje były bardzo trudne. One zawsze są dla lekkoatletów wyzwaniem, ale tym razem była szczególna trudność. - Eliminacje zawsze są stresujące. Mimo że wszyscy mamy równe warunki, to nie każdy potrafi sobie w nich poradzić. Wiatr w twarz nikomu nie ułatwiał zadania. Czuję się wypłukany emocjonalnie po tych eliminacjach. One kosztowały nas wszystkich bardzo dużo - mówił Lisek. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport