W biegu półfinałowym Pia Skrzyszowska była trzecia. Wpadła na metę z takim samym czasem jak rekordzistka świata Tobi Amusan - 12.548 s. To jednak nie wystarczyło do awansu, zabrakło ledwie 0,03 s. - Bardzo dobrze biegłam, ale wszyscy biegają szybciej - mówiła Pia, szlochając przed kamerą Eurosportu. - Chyba znów za wolno ruszyłam i wystarczyło mi to na chyba 9. miejsce, ex-aequo z rekordzistką świata. Poziom jest wysoki. Niesamowite, Pia przed mistrzynią świata, razem z rekordzistką. I musiała czekać Skrzyszowska poza olimpijskim finałem. Przed kamerą nie mogła powstrzymać łez Po swoim występie w pierwszej serii Polka musiała czekać na rozstrzygnięcia w dwóch kolejnych biegach. Liczyły się czasy konkurentek. Żyliśmy nadzieją, że pozostające w rywalizacji zawodniczki pobiegną wolniej. Po drugiej serii Skrzyszowska była jeszcze w wielkim finale. Dopiero ostatni akord półfinału okazał się dla niej ogromnym ciosem. Szybciej pomknęła mistrzyni Europy, Cyrena Samba-Mayela. Uzyskała rezultat 12.52 s i to ona weźmie udział w wyścigu po olimpijskie złoto. - Cieszę się, że pobiegłam lepiej, niż dwa dni temu. Wierzyłam w ten finał, jestem 9. To moja najlepsza pozycja na płotkach na otwartym stadionie. Ale to boli, bo prawie dotknęłam finału, a jednak nie - nie kryła ogromnego rozczarowania Skrzyszowska. W połowie lipca ustanowiła rekord życiowy - 12,37 s. Ten wynik dawał w Paryżu miejsce w finale. Łzy 23-letniej sprinterki są zatem w pełni zrozumiałe. Do igrzysk w Los Angeles pozostają całe cztery lata. Czterech się przewróciło, a potem afera. Kłócili się jeszcze na bieżni