Filip Moterski po raz kolejny w ciągu ostatnich lat pokazał, że potrafi grać w protesty. Bez litości wykorzystał słabość systemu w czasie lekkoatletycznych mistrzostw Europy, w których - jak to we Włoszech - jest sporo niedociągnięć. Dzięki niemu Klaudia Wojtunik otrzymała szansę walki o półfinał lekkoatletycznych mistrzostw Europy w biegu na 100 metrów przez płotki. Polka, którą początkowo zdyskwalifikowano za falstart, wystąpi w wieczornej sesji na Stadio Olimpico. O godz. 20.50 weźmie udział w samotnym biegu. By awansować do półfinału, musi uzyskać czas lepszy niż 13,23 sek. W tym sezonie pobiegła już 12,96 sek. Polska odkryła karty przed finałem. Nasza gwiazda poza składem Zaraz po tym, jak sędziowie orzekli falstart, pierwszy protest złożyła nasza płotkarka. Ten jednak został odrzucony. I wtedy do akcji wkroczył Moterski. W rozmowie z Interia Sport opowiedział o szczegółach zdarzenia. - Patrząc na zapisy z różnych kamer, a nie tylko dwóch, jakie były w powtórkach telewizyjnych, to arbiter na siłę mógł się doszukać winy Klaudii. Nie bez kozery usty protest, jaki złożyła, został odrzucony. W tym momencie już wiedziałem, że to jest pole do działania. Złożyłem protest - mówił polski sędzia. Właśnie na tym wykresie od razu Moterskiemu rzuciła się w oczy jedna rzecz. Dzięki temu mógł kontynuować proces walki o Wojtunik. - Od razu wskazałem miejsca, w których wykres przeczy temu, żeby Klaudia została zdyskwalifikowana. Arbiter podtrzymał swoją decyzję, do czego miał prawo. Protest został odrzucony. Od razu jednak zapowiedziałem, że będę składał apelację, bo według mnie nie było falstartu. Ruch, który był widoczny na powtórkach i jego odwzorowanie na wykresie w żaden sposób nie pokazywały, że należy go ocenić jako falstart. Była bardzo konkretna rozmowa, opierająca się o przepisy, definicję startu i falstartu, zachowania niewłaściwego przez zawodników w blokach startowych. To była dyskusja do bólu merytoryczna - tłumaczył Moterski. Wojtunik nie mogła pobiec pod protestem, bowiem przepisy mocno ograniczają taką możliwość. W tym wypadku zatem nie mogły one zostać zastosowane, bo nie było rażącego problemu z aparaturą. Polska płotkarka ze łzami w oczach opuszczała stadion, ale pewnie później się uśmiechnęła. Dostanie kolejną szansę i będzie chciała ją wykorzystać, choć na pewno nie będzie to łatwe zadanie. Nasz arbiter reagował także w przypadku spalonej próby Klaudii Kardasz w eliminacjach pchnięcia kulą. Tam była wątpliwość, czy sędziowie postąpili słusznie. Jak się jednak okazało, nie był dostępny zapis obrazu z kamery, która była bliżej koła. Polak złożył protest, ale na szczęście w kolejnej próbie nasza kulomiotka pchnęła na tyle daleko, że zapewniła sobie awans do finału. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport To bohater polskiej ekipy na MŚ. Dał Polsce już dwa finały. Teraz odsłania kulisy