Dwa miesiące temu Bryliński skończył 30 lat - to już wiek dość zaawansowany. Swoje starty w mistrzostwach Polski zaczął 10 kat temu w Bydgoszczy - jako młodzieżowiec zajął wtedy czwarte miejsce. Później przeważnie było lepiej (sześć medali: cztery srebrne, dwa złote), rzadko gorzej (szóste miejsce w Krakowie w 2015 roku, piąte przed rokiem we Włocławku), brakowało jednak złota. Nic dziwnego - najpierw Bryliński nie miał większych szans z Markiem Plawgo, później zaś z Patrykiem Dobkiem, który z 400 metrów przeniósł się na dystans dwa razy dłuższy i tam robi furorę. Oni łamali czas 49 sekund, a nawet - 48. Bryliński pięć lat temu w Krakowie też przebiegł jedno okrążenie w czasie 49,88 s, ale to było za mało do walki z potentatami. Teraz zaś wrócił do dyspozycji sprzed lat i na "swoim" obiekcie w Poznaniu wywalczył pierwsze mistrzostwo Polski. - Cieszę się z tego złota, w końcu udało mi się je zdobyć do kolekcji. Byłą swoja publiczność, rodzina żony, rodzina moja, znajomi. Wszystko zagrało - mówił złoty medalista. Uzyskał czas 50,66 s i dość wyraźnie wygrał z Krzysztofem Hołubem z AZS UMCS Lublin (50,94 s) i Sebastianem Urbaniakiem z Vectry Włocławek (51,20 s). - Cisnąłem do końca, nie odpuszczałem, starałem się skupić na technice, bo ona jest ważna do ostatnich metrów - mówił. - Ten sezon pokazał, że znowu jestem w stanie biegać po 50,0 s. Dziś liczyłem, że zejdę poniżej 50,5 s, bo patrząc na czasy treningowe z zeszłego tygodnia, byłem w stanie. Zrobiłem wtedy dwie życiówki na dystansach pośrednich - zakończył. Andrzej Grupa Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!