- Fajnie, że udało się tą odległość osiągnąć (21.34 m), bo nie czułem się za dobrze. Robota wykonana i to jest najważniejsze - mówił dziennikarzom Haratyk.Doprecyzował, że po prostu miał dzień gorszego samopoczucia. Pytany o ciążącą presję, bo gwoli ścisłości każde miejsce poza pierwszym byłoby przyjęte, jako porażka, odparł tak: - Zawsze jest tak, że wygrywa tylko jeden. Co powiedzieć? Wygrałem, po prostu. Był to po prostu przystanek w drodze do najważniejszej imprezy i oby było coraz lepiej - powiedział lekkoatleta Sprintu Bielsko-Biała, naturalnie odnosząc się do nadchodzących igrzysk olimpijskich w Tokio. Michał Haratyk: Nie było więcej szans, żeby się poprawić - Tu popełniałem błędy techniczne, które nie pozwalały mi na lepsze odległości. W sumie w czwartym pchnięciu poczułem mniej więcej, co robię źle, ale już nie było więcej szans, by się poprawić - odparł Haratyk.Notował Artur Gac, Stadion Śląski