Polak jako jedyny w stawce miał rekord życiowy powyżej 22 metrów. Teoretycznie najgroźniejszym rywalem miał być Leonardo Fabbri, któremu do 22 metrów brakuje centymetra, medalista młodzieżowych mistrzostw Europy, mistrz Włoch. Okazało się jednak, że Polak wygrał zawody niezagrożony. Michał Haratyk zniechęcony pandemią W tym sezonie Polak postanowił zmienić sposób startów, przestał jeździć na zawody tak często. Nie mógł znieść formalności związanych z możliwością startów w różnych miejscach podczas pandemii. Na Stadionie Śląskim jednak się pojawił i nie zawiódł. Liderował już po pierwszej kolejce, w której pchnął 20,94. Drugi, Brytyjczyk Scott Lincoln, pchnął prawie metr bliżej (równe 20 metrów). Fabbri zaliczył zaledwie 19,34. W drugiej kolejce przesunął się na drugie miejsce dzięki wynikowi 20,18 jednak do Haratyka nie miał startu - w drugiej kolejce Polak powiększył przewagę równo o metr - 21,18. Fabbri miał jeszcze jedną dobrą próbę - 20.77, dzięki której umocnił się na drugim miejscu. Siedem punktów dla reprezentacji Polski Oprócz Fabbriego pozostali zawodnicy prezentowali już niższy poziom. Czterech pozostałych zawodników nie było w stanie przekroczyć granicy 20 metrów. Czwarty rzut w finale oddali już tylko Haratyk, Fabbri i Lincoln oraz reprezentant Niemiec Simon Bayer. Taka była ostateczna kolejność. Polak wygrał z wynikiem - 21.34. To oznaczało siedem punktów dla reprezentacji Polski.