- Jadąc tutaj tak naprawdę wiedziałam, że będę walczyła tylko i wyłącznie z Tavernier. Dziewczyna naprawdę dobrze rzucała od początku konkursu, z kolei ja miałam bardzo dobre rzuty próbne w granicy 75 m i aż się dziwiłam. Jednak troszeczkę się podpaliłam i chciałam dowalić już w pierwszej rundzie i trochę mnie to wybiło z rytmu - mówiła dziennikarzom Kopron, wyraźnie uśmiechnięta i zadowolona. Kopron, która coraz bardziej wchodzi w buty Anity Włodarczyk, naszej arcymistrzyni w tej konkurencji, jasno mówi, że jej możliwości są jeszcze niezmierzone. - Rezerwy są u mnie bardzo duże. Dzisiaj nie rzucałam dobrze, na treningach wygląda to dużo lepiej. Więc mam nadzieję, że za jakiś czas przełożę to na starty - dodała lekkoatletka. Malwina Kopron: Tydzień dochodziłam do siebie 26-latka z Puław przyznała, że błędem mogły być zbyt duże obciążenia treningowe przed startem w Chorzowie.- Nie ukrywam, że po Ostrawie troszeczkę dowaliłam z treningiem i tydzień dochodziłam do siebie. Po prostu przesadziłam, bo moje ambicje są ogromne. Potrzebuję trenera, żeby mnie stopował - przyznała brązowa medalistka MŚ z 2017 roku. Dodała, że już w tej chwili wychodzi, że jest gotowa na rzucanie w granicach 77 m. - Mam nadzieję, że z igrzysk w Tokio wrócę z medalem - zapowiedziała. Notował Artur Gac, Stadion Śląski