Szkoleniowiec Alberto Salazar oraz Galen Rupp podejrzewani są o złamanie przepisów antydopingowych, od kiedy stacja BBC wyemitowała dokumentalny program na ten temat. W materiale nie oskarżyła jednak o nic dwukrotnego złotego medalisty z Londynu. "Ostatni tydzień był niezwykle stresujący i kosztował mnie wiele sił. Nie mogłem skupić się na niedzielnych zawodach, czuję się fizycznie i emocjonalnie wyczerpany. Chcę być w dobrej formie na lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Pekinie i zdecydowałem, że lepszym rozwiązaniem jest powrót do USA i poszukanie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Przepraszam wszystkich kibiców, którzy kupili bilet na mityng, aby zobaczyć mój występ. Liczę na wasze zrozumienie" - napisał w oświadczeniu Farah. W sobotę 32-letni lekkoatleta nie ukrywał, że oskarżenia pod adresem jego współpracowników bardzo go rozzłościły. "Moje nazwisko zmieszano z błotem" - ocenił. Farah miał pobiec w niedzielę na 1500 m. Początek zawodów w Birmingham o godz. 14.55 czasu warszawskiego.