Dotychczasowy najlepszy wynik w historii był gorszy o centymetr i należał do Ukraińca Siergieja Bubki. Legendarny lekkoatleta 6,14 skoczył 31.07.1994 roku, czyli dokładnie 9545 dni temu. Za swój wyczyn w Sestriere dostał w nagrodę... Ferrari. Duplantis nie odjedzie z Rzymu "czerwoną rakietą", ale narzekać nie może. Już teraz jest jednym z najlepiej opłacanych lekkoatletów na świecie i wydaje się, że nie osiągnął jeszcze granicy swoich możliwości. Do zaledwie 20-letniego Duplantisa należy też rekord świata w tej konkurencji w hali. W lutym tego roku uzyskał w Glasgow 6,18 m. "Ale ciągle słyszałem pytanie, kiedy poprawię osiągnięcie Bubki ze stadionu. To było jak czip w moim ramieniu. I prawdę mówiąc, jak dzisiaj się udało, to zamiast radości poczułem ulgę. Trudno powiedzieć, żebym był przyzwyczajony do takich wysokości. Nie codziennie poprawia się rekordy globu. To naprawdę szaleństwo, nie oczekiwałem tego, choć oczywiście się przygotowywałem - mentalnie i fizycznie" - powiedział na konferencji prasowej. W Rzymie 6,15 skoczył w drugim podejściu. Wcześniej na wielu mityngach atakował tę wysokość, ale za każdym razem poprzeczka spadała. "Teraz odnalazłem właściwy rytm. Czy będę świętować? Może trochę... Wyjdę z chłopakami, ale mam przed sobą jeszcze jeden start i chciałbym się na nim skupić" - przyznał. Szwed ma jeszcze zaplanowany udział w mityngu Diamentowej Ligi w Dausze, który zaplanowany jest 25 września i kończy tegoroczny, znacznie skrócony przez pandemię koronawirusa, cykl. "I potem mogę naprawdę świętować i cieszyć się z udanego sezonu" - przyznał. Na trybunach tym razem nie było żadnego z jego rodziców. "Zazwyczaj jest mama, albo tata. Tym razem ich zabrakło i mi trochę przykro z tego powodu. Mój ojciec jeszcze nigdy na żywo nie widział, jak poprawiałem rekord świata" - powiedział. To był 15. występ szwedzkiego wicemistrza świata i mistrza Europy w tym sezonie i w każdym był niepokonany. Wysokość 6,15 atakował już na wielu mityngach, ale dopiero Rzym okazał się dla niego szczęśliwy. Rekord świata w skoku o tyczce notowany jest już tylko jeden - nie ma znaczenia, czy zawodnik skoczy w hali, czy na stadionie. Dlatego oficjalnie od 15 lutego wynosi on 6,18.