Oczekiwaliśmy medalowego występu Dawida Tomali w ostatnim dniu lekkoatletycznych MŚ i te nadzieje były w pełni uzasadnione. Do rywalizacji w chodzie na 35 km przystępował bowiem aktualny mistrz olimpijski na dystansie 50 km. Skończyło się jednak na 19. miejscu. Rozczarowanie? Wydawało się, że tak. Start Tomali nabiera jednak zupełnie innego wymiaru z uwagi na fakt, że trasę pokonywał z bolesną kontuzją kolana i problemami żołądkowymi. O wszystkim opowiedział dopiero na mecie. - Bardzo bolała mnie noga, jak szedłem i zastanawiałem się, czy nie zakończyć tego dystansu, czy nie zrezygnować i spróbować na mistrzostwach Europy w Monachium - wyznał 32-letni zawodnik w rozmowie z reporterem TVP Sport. Kontynentalny czempionat odbędzie się już w przyszłym miesiącu. Tomala jeszcze nie zdecydował, czy weźmie w nim udział. Wie już jednak, że istotnym zmianom ulegną jego plany treningowe. Dawid Tomala: Muszę wrócić do treningów na 20 km - Prawda jest taka, że muszę zapomnieć o 50 km i wrócić do treningów na 20 km - oznajmił bez wahania. - To jest coś, z czym kiedyś chciałem zerwać, bo szukałem nowej drogi i tę drogę odnalazłem na 50 km. Okazuje się jednak, że życie pisze mi inny scenariusz i muszę wrócić do zdecydowanie większych szybkości. Czasem 2:30.47 Tomala ustanowił w niedzielę rekord osobisty. Do rekordu kraju Roberta Korzeniowskiego zabrakło mu niespełna dwóch minut. Na dystansie 35 km maszerował dopiero drugi raz w karierze. - Poprawiłem dzisiaj życiówkę może z sześć minut i nic mi to tak naprawdę nie daje. Muszę chodzić jeszcze szybciej i jestem na to gotowy. Ale najpierw chcę zadbać o kwestie zdrowotne i mieć święty spokój. Nie może być tak, że na trasie w głowie masz inne rzeczy i nie skupiasz się wyłącznie na tym, na czym powinieneś. Drugi z Polaków startujący na dystansie 35 km Artur Brzozowski został zdyskwalifikowany po czterech upomnieniach za nieregulaminowy chód. ZOBACZ TAKŻE: