Zbigniew Czyż: Po niezbyt udanych mistrzostwach świata w Eugene, w których zająłeś 19. miejsce na 35 kilometrów zrezygnowałeś ze startu w mistrzostwach Europy. Po ogłoszeniu decyzji postanowiłeś na kilka tygodni "odciąć się od świata". Dawid Tomala: Tak, bo musiałem podjąć bardzo trudną decyzję o rezygnacji z mistrzostw Europy z powodu kontuzji. To jest tak, że cały rok pracujesz, żeby na największych imprezach się pokazać. Poświęcasz temu wszystkiemu zdrowie i czas, a potem nie wszystko układa się tak jak chcesz. To była niedoleczona kontuzja po igrzyskach olimpijskich. Niestety, ale przez cały sezon dawała o sobie znać. Podczas występu na mistrzostwach świata zdałem sobie sprawę, że kontuzja hamuje mnie w wysiłku na tyle, że muszę coś z tym zrobić, bo nie chciałbym sobie zrobić większej krzywdy. Mogłeś jednak wystąpić w Monachium? - Teoretycznie tak, ale musiałbym wystąpić z bólem i pewną barierą w głowie, której nie powinno być, bo powinienem się skupić tylko na swojej pracy. Po drugie, tak jak wspomniałem, mógłbym zrobić sobie większą krzywdę. Dziś wiem, że decyzja o niewystartowaniu na mistrzostwach Europy była słuszna. To niezadowolenie spowodowało, że przez kilka tygodni nie chciałeś z nikim rozmawiać? - Potrzebowałem czasu dla siebie. Ale też wydarzyła się taka sytuacja, że na prawie miesiąc straciłem swoje konto na jednym z portali społecznościowych. Po prostu zostało zablokowane, nie wiem z jakiego powodu. Pewnego dnia nagle zostałem wylogowany ze swojego konta. Otrzymałem komunikat, że z powodu naruszenia regulaminu konto zostało zablokowane. Zacząłem się zastanawiać o co chodzi, co takiego zrobiłem, że tak się stało. Dawid Tomala: Miałem zablokowane konto w mediach społecznościowych Bardzo dziwna sprawa, która trochę się na mnie odbiła. Może dla kogoś to będzie śmieszne, ale mam swoje zobowiązania wobec sponsorów, partnerów, ludzi z którymi współpracuję. Na kilka tygodni straciłem różne kontakty. Było to dla mnie nieprzyjemne doświadczenie. Jak skończyła się ta sprawa? - Napisałem dziesiątki meili, w swoim imieniu, ale też firm z którymi współpracuję. Te firmy również pisały osobne wiadomości, ale nie dostawaliśmy żadnej odpowiedzi. Do dziś nie wiem, dlaczego konto zostało zablokowane. Nikt nie był mi w stanie pomóc. Na szczęście kilka dni temu sprawa znalazła swój szczęśliwy finał i moje konto już działa. Nie ma co kryć, zakończony dla ciebie sezon nie był udany. - Zdecydowanie nie był udany. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo muszę zmienić trening pod dystans 35 kilometrów i jak szybko będą inni zawodnicy chodzić na tym dystansie. Spodziewałem się, że to będzie szybkość zbliżona bardziej do 20 kilometrów, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo. Przyczyną słabego sezonu było też to, że bardzo późno rozpocząłem przygotowania. Po ubiegłym sezonie niemal cały czas borykałem się z kontuzją kolana, raz było lepiej, raz gorzej, ale po mocniejszych treningach musiałem odpuszczać, żeby się doleczyć. Jesteś bardzo niezadowolony z dokonań w tym sezonie? Poza wspomnianymi mistrzostwami świata, zostałeś wicemistrzem Polski na dystansie 35 kilometrów przegrywając z Arturem Brzozowskim. - Oczywiście, że tak, bo wiem, że stać mnie na więcej. Muszę mieć jednak czystą głowę, aby nie zajmować się już na starcie innymi sprawami, chociażby tym, czy moja noga wytrzyma. Największy problem mam w momencie nawrotów na trasie, gdy musimy wytracać prędkość. Wtedy cała masa ciała spoczywa na kontuzjowanej nodze i kolano jeszcze bardziej jest obciążone. Bez zdrowia nie ma co myśleć o dobrych wynikach. Dawid Tomala: Musimy wybrać odpowiednią ścieżkę wyleczenia kontuzji Jak wygląda proces leczenia tej kontuzji? - Jestem po konsultacjach z doktorem ortopedą Krzysztofem Fickiem. Widzimy jak wiele jest możliwości, żeby poprzez odpowiednie leczenie poprawić siłę, zdolność wytrzymałości. To napawa mnie bardzo dużym optymizmem, bo wiem, że stać mnie na zdecydowanie więcej. Wiemy już co musimy wzmocnić, jaką pracę wykonać z fizjoterapeutą. Nie wiemy jednak jeszcze wszystkiego. Przede mną dwa ważne badania, między innymi rezonans magnetyczny. Pod koniec przyszłego tygodnia będziemy rozmawiać z profesorem Fickiem i wtedy przedstawi mi ścieżkę w jakim kierunku iść, aby wszystko naprawić. W ubiegłym sezonie zadziwiłeś świat i Polskę zdobywając złoty medal olimpijski w Tokio. W tym roku każdy twój start wiązał z presją w związku z tym? - Zdecydowanie tak. I jak się z tą presją startowało? - Zdecydowanie trudniej niż się spodziewałem. Wcześniej miałem wrażenie, że poradzę sobie z presją, ale te wszystkie oczekiwania ludzi, którzy spodziewali się po mnie tylko i wyłącznie zwycięstw spowodowały u mnie jakąś barierę. Ona była dla mnie trudna do przeskoczenia. Tak jak każdy sportowiec chciałem wygrywać, ale wiedziałem, że moje przygotowania nie są takie jak powinny, a poza tym cały czas coś się działo dookoła. Dawid Tomala rozpoczął współpracę z psychologiem sportu. "Żałuję, że dopiero tak późno" Współpraca sportowców z psychologiem jest dziś powszechna. Zacząłeś już może taką współpracę, czy dopiero planujesz? - Nawiązałem już kontakt z psychologiem, rozpoczęliśmy rozmowy. To jest kolejny punkt na drodze w mojej karierze, który wiem, że spowoduje, że będę się bardziej rozwijał i że będę lepszym sportowcem. Mental i głowa są dziś podstawą w sporcie, szczególnie, gdy masz do pokonania 35 kilometrów trasy i cały czas musisz być skupiony tylko na tym, a nie na rzeczach pobocznych. Pierwsze rozmowy miałem z psychologiem już w maju. Teraz ta współpraca nabiera tempa i żałuję, że zaczęła się tak późno. Dystans 50 kilometrów został zlikwidowany, a przecież to na nim czułeś się najlepiej. Jak wyglądało zderzenie z dystansem 35 i 20 kilometrów? - Dla nas to był cios, że dystans 50 kilometrów został całkiem wyrzucony z programu. Spodziewałem się, że może bardziej sprawy pójdą w tym kierunku, że utworzony zostanie dystans bardziej maratoński, na 42 kilometry. Na dłuższych dystansach bardzo ważne są predyspozycje wytrzymałościowe, które są moją mocną stroną. Niestety, na krótszych dystansach one odchodzą na dalszy plan, tutaj bardziej liczy się odpowiednia prędkość. Mi w pewnym momencie rywalizacja na 20 kilometrów nie sprawiała radości, dlatego zdecydowałem się na dłuższy dystans. Prędkość na trasie 20 i 35 kilometrów jest bardzo zbliżona. Na 50 kilometrów tak naprawdę kwestia zwycięstwa rozgrywała się po przekroczeniu 35-40 kilometrów. Nie załamuję jedna rąk i muszę się przestawić do rywalizacji na krótszej trasie. Mam nadzieję, że to się uda. Nie obiecuję, że tak będzie, ale wierze że jest możliwe. Dawid Tomala: Na mistrzostwach świata i IO wystartuję tylko na jednym dystansie Na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Budapeszcie i igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 2024 roku Dawid Tomala wystąpi na dwóch dystansach, czy tylko na jednym? - Przede wszystkim będę musiał wrócić do treningów na 20 kilometrów, jeżeli chodzi o prędkości. Potem trzeba będzie dokładać akcenty, jeśli chodzi o siłę na dłuższej trasie. Na pewno nie wystartuję na dwóch dystansach, skupię się tylko na jednym. Na którym? To na razie jest pewną tajemnicą, niech to będzie niespodzianka dla moich kibiców. W ubiegłym roku po sukcesie na igrzyskach pozyskałeś nowych sponsorów. Czy po tym nieudanym sezonie ktoś zrezygnował ze współpracy z Dawidem Tomalą? - Nie. Jest wręcz przeciwnie. Pojawili się nowi sponsorzy, ale z nie wszystkimi firmami mogę podpisywać umowy z uwagi na fakt, że kolidowałyby z moimi obecnymi kontraktami. Dla mnie ważne jest to, że gdy z kimś nawiązuję współpracę, to rozpoczynamy etap pewnej budowy naszej wspólnej marki. Do tego potrzeba czasu, na pewno więcej niż rok. Nie było jednak takiej sytuacji, żeby ktoś chciał zerwać umowę. Moim sponsorom wytłumaczyłem też, że ten sezon był dla mnie w pewnym sensie przejściowym z uwagi na zmianę dystansu. Poprosiłem o wyrozumiałość i zostałem zrozumiany. Druga część wywiadu z Dawidem Tomalą już jutro. Będzie m.in o Fundacji ToMaliZwycięzcy, a także o tym, czy mistrz olimpijski wybiera się zobaczyć na żywo Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Rozmawiał Zbigniew Czyż Po