"Lemaitre pokazał, że i biały człowiek może naprawdę szybko biegać. Przetarł nam szlak i teraz może być już łatwiej. Kiedyś 10 sekund Mariana Woronina to była taka granica, która wydawała się nie do zdarcia. A Lemaitrowi udało się to złamać i to niejednokrotnie. Teraz wydaje mi się, że my też możemy walczyć i biegać coraz szybciej" - przyznał Kuć. Zawodnik SL WKS Zawisza Bydgoszcz jest dobrej myśli przed rywalizacją na 100 m. Wierzy, że uda mu się zbliżyć do tegorocznego rekordu życiowego (10,15), a to, jego zdaniem, może dać półfinał. "Wynik w granicach 10,20 na pewno mnie i trenera usatysfakcjonuje. Jeśli ze zdrowiem wszystko będzie w porządku, to wiem, że będzie dobrze. Każdemu marzy się finał, ale jestem realistą. By w nim biegać trzeba uzyskać rezultat grubo poniżej 10 sekund. Jedynym białym człowiekiem w najszybszej ósemce na świecie może być Lemaitre, który może tutaj coś zwojować, chociaż też o medale będzie mu ciężko" - uważa 25-letni Kuć. Podopieczny Jacka Lewandowskiego w mistrzostwach Polski w Bydgoszczy nabawił się drobnego urazu mięśnia dwugłowego. W finale nie wystartował, bo bał się zaryzykować poważniejszą kontuzję. "Teraz jest już wszystko w porządku. W eliminacjach złapał mnie jakiś skurcz. Nie robiłem nawet USG, bo stwierdziliśmy z trenerem że nie jest potrzebne. Już dwa dni później zrobiłem normalnie trening, także jest dobrze. Normalnie trenuję i nie czuję żadnych dolegliwości" - zapewnił. Kuć z indywidualnym występem w Daegu wiąże znacznie mniejsze nadzieje, niż z biegiem sztafetowym. Razem z kolegami chciałby znaleźć się w finale i dokończyć rywalizację na wysokiej pozycji. "Wejść do finału nie będzie aż tak ciężko. Pokazały to już eliminacje w biegu olimpijskim w Pekinie w 2008 roku. W czołowej ósemce znajdowały się różne ekipy, które nie miały indywidualnych gwiazd, jak na przykład Holandia, która moim zdaniem jest słabsza od nas. My mieliśmy pecha i nam się nie udało. Miejsce w ósemce w Daegu będzie naszym wielkim sukcesem" - powiedział Kuć. W ostatnich latach na największych imprezach w sprincie błyszczał Usain Bolt. Jamajczyk nie tylko sięgał seryjnie po złoto, ale poprawiał przy tym rekordy świata. To do niego należą najlepsze osiągnięcia w historii na 100 - 9,58 i 200 - 19,19. Oba uzyskane dwa lata temu w mistrzostwach świata w Berlinie. "Tym razem nie będzie tak szybko. W tym sezonie Bolt jest w dużo słabszej dyspozycji. Mimo iż nie przegrał żadnego biegu, wydaje mi się, że jego rodak Asafa Powell może mu zagrozić. Bolt nie jest tutaj takim zdecydowanym faworytem, jak to było jeszcze dwa lata temu. Tym razem reprezentuje dużo gorszą formę" - ocenił najlepszy polski sprinter. Rywalizacja sprinterów rozpocznie się pierwszego dnia zawodów - w sobotę, 27 sierpnia. Dzień później odbędą się półfinały i finał. Mistrzostwa świata potrwają do 4 września. Na 100 m wystąpi jedynie Dariusz Kuć, ale cała reprezentacja Polski liczy 43 lekkoatletów.