Piąte miejsce w Łodzi pewnie pana nie zadowala? - Potrzebuję z czterech, pięciu tygodni, by dojść do formy po chorobie. Na razie minęły trzy i wciąż widać to po wynikach. Choć i tak jestem z tego czasu zadowolony [7,67 - przyp. red].. Wiadomo, że chciałoby się od razu wejść na najwyższy obroty i wszystkie mityngi wygrywać. W tym roku na razie to nie było mi dane. Cel na ten rok jest ustalony to mistrzostwa Europy w Stambule i codziennie przed oczami go widzę. Chce tam zdobyć upragniony medal. Chcę tam wygrać, chcę złota. Czy się uda, zobaczymy. W Europie nie ma jednego mocnego lidera w płotkach i to jest plus. Będzie otwarta walka o ten krążek. Świetnie w Łodzi pobiegł Kuba Szymański, który uzyskał czas 7,59 sekundy. - Super, że Kuba jest w równej i wysokiej formie. To rewelacyjna informacja dla nas Polaków. Jest zawsze raźnej i fajniej pojechać na zawody mistrzowskie w trójkę. Wspieramy się i napędzamy. Oczywiście to sport indywidulany i każdy patrzy na końcu na siebie. Sezon letni jest najważniejszy i mistrzostwa Europy w Budapeszcie, ale tym pośrednim jest właśnie zwycięstwo w Stambule. A przyszłoroczne igrzyska są z tyłu głowy? - Nie potrafię jeszcze o nich myśleć sportowo. Na razie tylko się cieszę, że będą w Paryżu i czekam na ten klimat. Nie tak dawno został pan tata. Jak sprawdza się pan w roli ojca? - Córeczka ma już ponad pół roku. Podczas Orlen Copernicus w Toruniu właśnie skończy siedem miesięcy. To ogromna pociecha i wielka radość mojego życia. Zdecydowanie postaram się o prezent dla niej podczas mityngu w Toruniu. Mam nadzieję, że wraz z jej narodzinami zdejmę klątwę ciągłych czwartych miejsc podczas imprez mistrzowskich. I przywiozę medal. Świetnie się z córeczka dogaduję. Nie jestem ojcem tylko z doskoku wręcz przeciwnie. Umiem oddzielić życia sportowca od prywatnego. Staram się jak najwięcej czasu z nią spędzać. Niemal nie jeżdżę na obozy. Podczas przygotowań do tego sezonu byłem tylko dwa tygodnie w Portugalii. To jedyna dłuższa rozłąka od kiedy się urodziła.