- Cudowna to jest chwila. Ja nie byłem jakimś mega talentem, który wszedł na płotki i od razu robił jakieś mega wyniki. Musiałem bardzo mądrymi, ciężkimi decyzjami, dojść do tego wyniku. Bardzo się cieszę ze zmian, jakie zrobiłem. Bo one zaowocowały rekordem Polski! - mówił ze łzami w oczach Damian Czykier. Copernicus Cup: Damian Czykier pobił rekord Polski - Błędów było dużo, ale... to dobrze, bo jest co poprawiać. To nie był idealny bieg, choć był bardzo dobry. Dziś czułem, że to ten dzień, trafiłem z formą i wszystko mi sprzyja. Teraz czas się zregenerować, ale liczę, że w Belgradzie też będzie ten dzień! Mam wynik, z którym śmiało mogę walczyć z najlepszymi - ocenił nieco zaskakująco świeżo upieczony rekordzista Polski. Czytaj także: Ukraińska lekkoatletka pełna obaw. "Nie dla wojny" Czykier należy do grona największych pechowców w polskim sporcie. Kontuzje i choroby zabrały mu już mnóstwo czasu, dlatego tym bardziej należy docenić jego wynik. - Od września do lutego jest pięć miesięcy treningowych, ja przetrenowałem może półtora... Najpierw miałem operację barku i dwa miesiące nie mogłem nic robić. Potem miesiąc treningu uzupełniającego i po tygodniu, kiedy wszedłem na płotki, złapałem w Spale wirusa. No ale powiedziałem sobie, że spokojnie, mam cały styczeń. Minął Nowy Rok, poszedłem na pierwszy trening płotkarski i wieczorem gorączka... Tym razem koronawirus. I tak wszystko mi uciekało. Jestem dopiero w piątym treningu normalnego treningu - zdradził Czykier. Świeżo upieczonego rekordzistę Polski sponsoruje mama Płotkarz przyznał, że to wszystko odbiera mu sporo pewności podczas zajęć treningowych, ale mądre prowadzenie i charakter pozwalają mu podczas zawodów nadrabiać te braki. - Trening robimy bardzo mądry, może nawet najmądrzejszy na świecie i dlatego mogłem się tak zaprezentować. Choć cały czas brakowało mi tej pewności. Prosto z chorób wychodziłem na mityngi i musiałem walczyć z najlepszymi. No ale tutaj zaprocentowało moje podejście, że po prostu potrafię się sprzedać! - W tym roku rozpocząłem swoją karierę płotkarską. Wszystko, co było wcześniej oddzielam grubą kreską. I jadę! Mam przed sobą wiele lat dobrego biegania - odważnie zadeklarował Czykier. Niestety, nie tylko problemy ze zdrowiem są zmartwieniem świeżo upieczonego rekordzisty Polski. Jest nim również brak poważnego sponsora, bo na razie pieniądze daje mu... mama. - Zrobiliśmy swoje z trenerem, nie byłoby mnie tutaj bez całego mojego sztabu. Poza tym moja żona Aneta, która dba o moją dietę i jest w tym jedną z najlepszych na świecie. No i mój sponsor i psycholog czyli mama. Mam nadzieję, że to się zmieni po tym biegu i już nie będzie musiała mnie sponsorować - mówił Czykier, który dopytywany zdradził, że z innych źródeł nie może liczyć na zbyt wiele. - Z PZLA mam tysiąc złotych. Jak za to przeżyć w Warszawie? Na razie nie mam sponsorów. Jest klub i tyle, ale liczę, że powoli się to zmieni.