Jest ich trzech: b z rocznika 1992, Robert Sobera z rocznika 1991 i najstarszy - Paweł Wojciechowski. Niedawno skończył 35 lat, od kilku sezonów już nie skacze wysoko, a i tak żaden z młodszych rywali w kraju nie jest w stanie zagrozić jego pozycji na podium. W Bydgoszczy "młodzież" przesunęła jednak granicę bardzo mocno w dół. Nawet 19-letni Michał Gawenda, który osiągał spore sukcesy w rywalizacji juniorskiej, rok temu pokonał 5.46 m, a dziś skończył zmagania na 4.55 m. Inni, nieco starsi i młodsi, spisywali się podobnie. Jedynie Paweł Pośpiech z Olimpii Poznań, we wrześniu skończy 18 lat, pokonał 4.85 m. Reszta poległa na 4.55 m lub nie zaliczyła żadnej wysokości. Lisek pewnie na 5.72 m, Sobera atakował minimum olimpijskie. Dla obu to było już za dużo Z tej wielkiej trójki jako pierwszy zaczął Paweł Wojciechowski - pokonał 5.20 m, później 5.35 m, aż wreszcie - 5.50 m. Za trzecim razem, co jest jego najlepszym wynikiem w tym sezonie. Był blisko srebra, bo Sobera miał spore problemy na 5.35 m, pokonał poprzeczkę w trzeciej próbie. Później jednak zaliczył 5.50 m i 5.62 m. Podobnie jak Lisek. Na skakanie 5.72 m zdecydował się tylko Lisek, a przecież w Poznaniu w niedzielę był już nad poprzeczką zawieszoną 10 cm wyżej. To był skok udany, otworzył sobie szansę na odzyskanie złota. Sobera odpuścił, dla niego sam medal nie by aż tak istotny, jak zaliczenie 5.82 m - tyle wynosi minimum olimpijskie. Nie dał rady, podobnie zresztą jak złoty medalista Lisek. Dla Wojciechowskiego był to 11. medal w historii jego zmagań w mistrzostwach Polski na stadionie, ale też ostatni. Mistrz świata z Daegu, kończy karierę, w Paryżu już nie wystąpi. I o ten brak sukcesów na igrzyskach we wcześniejszych latach ma do siebie żal. Poruszające słowa Pawła Wojciechowskiego. Kiedyś tak myślał o starszych rywalach - Jakaś radość jest, generalnie nie tak wymarzyłem sobie te ostatni sezon, ale nie ma co narzekać, po tych wszystkich latach w sporcie. Mam medal, season best, walczyłem, polała się nawet krew. Na tyle, jak widać, było mnie stać - mówił Wojciechowski w TVP Sport już po zakończeniu zmagań. A później trochę smutny dodał: - Zawsze mi czegoś brakowało, kończę, a wciąż czuję brak. Te olimpijskie sezony nie były takie, jak chciałem, brakuje mi tych sześciu metrów. Mimo tego złota w mistrzostwach świata kończę jako niespełniony sportowiec. Ale może spełnię się w innej roli, może jako trener - dodał. I wyjaśnił, dlaczego ten sezon wygląda tak, a nie inaczej. - W hali opuściłem dwa starty, wypadł mi dysk. Nie wróciłem już do takiej dyspozycji, choć czuję się nieźle, władam w to dużo pracy i serca. Nawet w momentach, gdy mi się wydaje, że wszystko jest OK, ale starcza tylko na 5.50 m. To znak czasu. Kiedyś się śmiałem, gdy starsi koledzy, po trzydzieści kilka lat, mówili, że jest już inaczej, choć czuli się rewelacyjnie. Mogę ich teraz przeprosić, rewelacyjne poczucie dla mnie dzisiaj to inne rewelacyjne poczucie jak się miało 25 lat - zakończył brązowy medalista mistrzostw Polski.