W ubiegłą środę mistrz świata Fajdek na treningu posłał młot na 77. metr - dokładnie tam, gdzie stał Cybulski. Jeszcze tego samego dnia trener przeszedł operację kolana i kości piszczelowej. Szkoleniowiec przechodzi rehabilitację i powoli wraca do zdrowia, ale wciąż wielką niewiadomą, kiedy lekarza zwolnią szkoleniowca do domu. - Nikt nie chce na razie mówić o konkretach. Lekarze unikają konkretnych dat, bo to też duża odpowiedzialność jest z tym związana. Początkowo mówiono o tygodniu, ale przypuszczam, że w najbliższy poniedziałek powiedzą jeszcze tydzień. Trudno, trzeba zacisnąć zęby i dalej pracować nad sobą - powiedział Cybulski. Szkoleniowiec ma już pierwsze sukcesy w rehabilitacji. - Przeszedłem po korytarzu szpitalnym 50 metrów z pomocą balkonika. Mam też, jak ja to nazywam, "kochankę w łóżku", taką szynę, która podnosi mi nogę na dół do góry. Katuje mnie, bo nie znosi nieróbstwa. Na opiekę nie mogę narzekać - dodał. "Sprawca" kontuzji trenera w miniony weekend startował w drużynowych mistrzostwach Europy w rosyjskich Czeboksarach. To zdarzenie nie wpłynęło na jego postawę - z wynikiem 81,64 m pewnie wygrał swoją konkurencję. Szkoleniowiec przyznał, że przeprowadził ze swoim podopiecznym odpowiednią rozmowę. - Jestem trenerem wszechstronnym. Nasz psycholog mówi mi, że jestem wspaniały, bo często mogę go zastąpić. Pawłowi wytłumaczyłem po prostu, żeby się nie martwił, ale walczył. Dla mnie jest teraz leczenie w szpitalu, a on ma rzucać poza granicę wieku trenera, czyli najlepiej te "80 z hakiem". Jak widać, posłuchał mnie - zaznaczył. Na rzutnię do treningów Cybulski szybko nie wróci, więc póki co zajęciami i treningami swoich podopiecznych - Fajdka, Joanny Fiedorow i Malwiny Kopron - musi kierować ze szpitalnego łóżka. - Zawodnicy są zabezpieczeni, byli u mnie w szpitalu na rozmowie taktycznej. Opowiedzieliśmy sobie co i jak robimy. Jedno drugiemu pomaga i na nic się nie obraża. Paweł i Asia startują w mityngu Rzuty Przez Odrę, a Malwina za dwa tygodnie jedzie do Estonii na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Ufam, że przywiezie medal - podkreślił. Dzień po feralnym zdarzeniu Cybulski obchodził w szpitalu 80. urodziny, ale świętowanie odłożył na później. Unika wizyt poza rodziną, przepędza przedstawicieli mediów i fotoreporterów. - Przepraszam wszystkich i mówię, że będziemy spotykać się żywi i zdrowi, a tu jest miejsce dla chorych, którzy potrzebują spokoju. Chcieli mi zdjęcia zrobić w łóżku, a ja zaprosiłem ich na trening, i powiedziałem, że mogą nawet wtedy na głowie stanąć. Odwiedza mnie tylko rodzina, wpuściłem też moich zawodników oraz pierwszego wielkiego polskiego młociarza Ireneusza Goldę - tłumaczył. Cybulski to wychowawca wielu znakomitych zawodników. Szymona Ziółkowskiego doprowadził do tytułu mistrza olimpijskiego (2000) i świata (2001). W latach 2005-2009 trenował Anitę Włodarczyk, późniejszą rekordzistę globu. Od 2010 roku współpracuje z Fajdkiem, który dwa lata temu został mistrzem świata. Innymi znanymi zawodnikami Cybulskiego byli też Mariusz Tomaszewski, Ireneusz Golda, Leszek Woderski i Fiodorow. Prowadził również w początkach kariery Zdzisława Kwaśnego (brązowy medalista MŚ Helsinki 1983), a na przełomie 2003 i 2004 roku Kamilę Skolimowską.