Dystans maratoński miał dotąd tylko jednego króla - 38-letniego już dziś Eliuda Kipchoge. To on jako pierwszy w historii powinien "złamać" dwie godziny, temu były podporządkowane wszystkie jego przygotowania do zeszłorocznego maratonu w Berlinie, ale i też tego rozegranego dwa tygodnie temu. W 2022 roku w Niemczech pobiegł fenomenalnie, jego czas 2:01.09 był nowym rekordem świata. Dwukrotny mistrz olimpijski z Rio de Janeiro i Tokio, a właściwie Sapporo, tylko potwierdził, że na tym królewskim dystansie jest tym jednym jedynym. Dziś już wiadomo, że ma godnego rywala - w osobie swojego rodaka. Ma 23 lata, niespełna rok temu przebiegł pierwszy maraton. Kapitalny Kenijczyk podbija świat 23-letni Kelvin Kiptum do niedawna biegał co najwyżej dystans półmaratonu, a przeważnie - 10000 metrów. Na dystansie 21,097 km uzyskał niespełna trzy lata temu w Walencji znakomity czas 58.42. 15 lat temu też byłby to rekord świata, poziom poszedł jednak znacznie w górę i Afrykanie poprawili już wynik o ponad minutę. Kiptum nie brał w tym wyścigu udziału, w połowie zeszłego roku przeniósł już przygotowania pod królewski dystans. W grudniu wrócił do Walencji, uzyskał kapitalny czas 2:01.53 - w swoim pierwszym występie. A gdy sześć miesięcy temu triumfował w Londynie w czasie 2:01.25, zaledwie o 16 sekund gorszym od rekordowego osiągnięcia Kipchoge, jasnym się stało, że on też jest w stanie zejść w końcu poniżej dwóch godzin. Tym bardziej, że drugą połowę dystansu przebiegł poniżej godziny. Kipchoge nie dał rady, przyszedł czas Kiptuma. Kenijczyk zaskoczył rekordem w Chicago Gdy jesienią przyszedł czas największych maratonów, obaj Kenijczycy toczyli korespondencyjny pojedynek - Kipchoge znów wbrał Berlin, Kiptum - Chicago. Ten pierwszy rzeczywiście wygrał pod Bramą Brandenburską, ale znalazł się na drugim planie. Nie poprawił swojego rekordu, wynik 2:02.42 już tak wielkiego wrażenia na nikim nie zrobił. A ponieważ Etiopka Tigist Assefa ustanowiła kosmiczny rekord świata wśród kobiet (2:11.53), to o jej wyczynie mówiło się najwięcej. I to właśnie postać Etiopki i jej wyczyn można porównać z dzisiejszym osiągnięciem Kiptuma. Choć Assefa jest od niego o trzy lata starsza, swój rekord świata pobiła w trzecim zawodowym maratonie. Kiptum dziś też biegł go po raz trzeci - w Chicago, a w rozmowie z portalem Olympics.com mówił przed startem, że będzie w stanie zejść poniżej dwóch godzin. Może jeszcze nie teraz, ale w przyszłości. Już po nieco ponad pięciu kilometrach tempo pacemakera wytrzymał tylko on i jego rodak Daniel Kibet. W połowie dystansu mieli czas 1:00.48, a to zapowiadało atak na rekord świata, ale nie na uzyskanie rezultatu poniżej dwóch godzin. W Londynie na drugiej części dystansu Kiptum "odrobił" 13 sekund, dziś to powtórzył. Jego czas - 2:00.35 jest aż o 34 sekundy lepszy od poprzedniego rekordu rodaka. I to zapewne nie koniec fantastycznych występów 23-latka z Kenii. Dziś drugiego na mecie Bensona Kipruto wyprzedził o... blisko 3,5 minuty! Niesamowita Sifan Hassan - holenderska mistrzyni dokonała kolejnego niesłychanego wyczynu Wśród kobiet również powtórzyła się historia z Londynu - w Chicago też triumfowała fenomenalna Sifan Hassan. Holenderka to chyba jedyna kobieta, która jest w stanie rywalizować na mistrzowskim poziomie na 1500, 5000, 10000 metrów, ale i w maratonie. W Budapeszcie na tych krótszych dystansach zdobyła dwa medale, trzeci straciła, upadając na finiszu. Dziś w Illinois triumfowała w czasie 2:13.44, o prawie dwie minuty pokonała Kenijkę Ruth Chepngetich, z którą przegrywała jeszcze na półmetku. To najlepszy w karierze wynik 29-letniej reprezentantki Holandii, choć urodzonej w Etiopii, z której wyemigrowała w wieku 15 lat. W Londynie pobiegła jednak o prawie pięć minut wolniej, dziś zaś ustanowiła nowy rekord Europy.