Złoto w Bańskiej Bystrzycy na 400 metrów? Tak, tego w polskiej reprezentacji się spodziewano, ale raczej za sprawą Anastazji Kuś, najmłodszej polskiej olimpijki na igrzyska w Paryżu. Stanisław Strzelecki takiej szansy jeszcze nie dostał, choć przewodnictwo w polskiej kadrze już zaczynać brać powoli niewiele starsi: Maksymilian Szwed i Igor Bogaczyński. Zawodnik Bolesłavii Bolasławiec miał apetyt na medal, na Słowację jechał z trzecim wynikiem w Europie, 47.24 s, a nikt przecież na tym kontynencie nie złamał do tego tygodnia granicy 47 sekund. Tu nie ma kogoś takiego jak Quincy Woods, genialny nastolatek, który nad ranem polskiego czasu uzyskał na Florydzie czas 44.10 s. Strzelecki dostał szansę i perfekcyjnie z niej skorzystał. Znakomity finisz 17-latka z Bolesłavii Bolesławiec. Po rekord życiowy, po złoto! Już w czwartkowych eliminacjach pokazał, że jest mocny, awans wywalczył na dużym luzie, czas 48.21 s niczego nie mówił. Powiedział dopiero ten z półfinału w piątek, gdy triumfował w swoim biegu z rezultatem 47.23 s, o jedną setną poprawił rekord życiowy. A nie ma lepszego momentu na takie coś niż kluczowa impreza w sezonie. W finale też biegł rewelacyjnie, choć wydawało się, że złoto jednak będzie poza jego zasięgiem. Strzelecki zaczął jednak przyspieszać, na ostatnią prosto już wybiegł niemal równo z prowadzącym Francuzem Milannem Klemenicem. To rywal prowadził, minimalnie, przez dobre 50 metrów, później prze chwilę toczyli pojedynek bark w bark. A na samym finiszu rywal, biegnący po piątym torze, wyraźnie osłabł. Do tego stopnia, że mógł stracić nawet srebrny medal, zbliżał się Irlandczyk Conor Kelly. Strzelecki finiszował już niezagrożony, czasem 46.50 s ustanowił wspaniały rekord życiowy, to zarazem najlepszy czas w ośmioletniej historii mistrzostw Europy juniorów młodszych. I doskonały prognostyk na przyszłość, możemy powoli z optymizmem spoglądać na męską sztafetę 4x400 m w kilkuletniej perspektywie.