Nasza sztafeta 4x400 metrów, biegnąca w składzie: Maksymilian Szwed, Jan Wawrzkowicz, Daniel Sołtysiak i Mateusz Rzeźniczak, musiała liczyć tylko na cud, by myśleć o medalu halowych mistrzostw świata w lekkoatletyce w Glasgow. Na "wystrzał" ruszył nastolatek Szwed, ale od początku miał kłopoty w walce wręcz. W pewnym momencie Polakiem mocno zachwiało i stracił dobrą pozycję. Ostatecznie naszą sztafetę przyprowadził na czwartej pozycji. Pia Skrzyszowska pomknęła po finał, niczym motyl. Wyrównany rekord Polki Niesamowita szarża. Wydarli medal Amerykanom Kolejne dwie zmiany Biało-Czerwoni kończyli na szóstej pozycji. Na ostatniej w szaloną pogoń rzucił się Rzeźniczak i zdołał wyprzedzić Portugalczyka. To sprawiło, że Polacy ukończyli rywalizację na piątej pozycji z czasem 3.08,00 sek. Ostatecznie Portugalczycy zostali zdyskwalifikowani za przekroczenie strefy zmian. Rozpoczęli jedną ze zmian sprzed linii wyznaczającej początek strefy. Tytuł mistrzów świata obronili Belgowie. Zdecydowała o tym niesamowita szarża Alexandra Dooma. Na ostatniej prostej dogonił on Amerykanina Christophera Baileya i rzutem na metę zapewnił triumf swojej drużynie. Belgowie wygrali w czasie 3.02,54 sek. To najlepszy w tym roku wynik na świecie. Amerykanom zmierzono 3.02,60 sek. Zdecydowało zatem 0,06 se. To najmniejsza przewaga w historii HMŚ. Po brązowy medal sięgnęli Holendrzy w czasie nowego rekordu kraju - 3.04,25 sek. Tym samym Doom wyrósł na wielką gwiazdę HMŚ. Wywalczył swój drugi złoty medal w Glasgow. W finale rywalizacji kobiet nie wystąpią Polki, które stawały na podium w trzech ostatnich edycjach HMŚ. Nasze zawodniczki odpadły w półfinale.