Choć 26-latka otrzymała polski paszport już rok temu, to do tej pory mogła występować jedynie w krajowych zawodach. Wszystko ze względu na opieszałość światowej federacji, w której systemie wciąż figurowała jako Białorusinka, a zawodniczki z tego kraju (jak i Rosji) są wykluczone z międzynarodowej rywalizacji. "Marzę o tym, bym mogła - choć w igrzyskach w Paryżu - pojawić się w biało-czerwonych barwach. Tyle że na razie nie mogę startować w żadnych zawodach za granicą, bo w World Athletics wciąż widnieje przy mnie białoruska flaga. Pisałam już wiele razy do World Athletics, by to zmienili, ale na razie nic z tym nie robią. Nie mam pojęcia, kiedy to się stanie. Gdyby zmienili moje obywatelstwo w systemie, wtedy mogłabym startować w zagranicznych zawodach" - tłumaczyła swego czasu w rozmowie z Tomaszem Kalembą z Interii Sport. Świetne wieści dla Ukraińców. Wzięli na siebie ich koszty przygotowań Mimo trudnej sytuacji utrzymywała się w dobrej formie. W lipcowych mistrzostwach Polski w Gorzowie zdobyła dwa srebrne medale, na 100 metrów i 200 metrów. Kilka tygodni wcześniej z kolei pokazała świetną dyspozycję w czasie mityngu w Warszawie. Wygrała wtedy bieg na 200 metrów z czasem 22,75. Szybciej w historii naszego kraju biegały tylko legendarne Irena Szewińska (22,21 w 1974 roku) i Ewa Kasprzyk (22,13 w 1986 roku). W poniedziałkowy poranek wreszcie przyszły jednak dobre informacje, bo Cimanouska potwierdziła, że nie ma już żadnych przeszkód i może reprezentować Polskę także na zagranicznych arenach. To świetna informacja w kontekście nadchodzących mistrzostw świata w Budapeszcie. W rozmowie z Interią biegaczka przedstawia kulisy całej sytuacji. Kamil Jagodyński, Interia Sport: Bardzo długo trwało ostatecznie rozstrzygnięcie sprawy dopuszczenia pani do międzynarodowej rywalizacji. Jak to wyglądało z pani perspektywy? Kryscina Cimanouska: Minęły prawie dwa lata. Mówiłam o tym i próbowałam zwrócić na siebie uwagę światowych władz, bo wyglądało na to, że sprawy nie posuwają się naprzód. Przez te dwa lata nie miałam prawie żadnych informacji. Nie wiedziałam czy kwarantanna zostanie zniesiona i nie miałam nawet pojęcia, czy będę mogła ostatecznie wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Nagle wczoraj pojawiła się wiadomość, że kwarantanna jednak zostanie zniesiona, co było nieoczekiwane i przyjemne w tym samym czasie. Czy ze strony World Athletics pojawiała się jakakolwiek argumentacja dlaczego trwało to aż tak długo? Nie. Na swoim facebooku napisała Pani o "dziwnych emocjach" w związku z decyzją. Może pani zdradzić kulisy tego, w jakich okolicznościach się o niej dowiedziała? Mój trener zadzwonił do mnie i powiedział, że ma dla mnie wiadomość. Przekazał, że jadę na zgrupowanie między 10 a 11 sierpnia, bo moja kwarantanna zostaje zniesiona i najprawdopodobniej będę mogła wziąć udział w mistrzostwach świata. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam mu i odpowiedziałam: "jeśli żartujesz, to nie jest zabawne". Wtedy stwierdził, że to prawda, a po chwili skontaktował się ze mną Tomasz Majewski i pogratulował mi, że oficjalnie dołączyłam do reprezentacji Polski. Byłam tak wzruszona, że nie wierzyłam w to aż do dzisiaj, kiedy zobaczyłam Polskę zamiast Białorusi na stronie World Athletics po wejściu w mój osobisty profil. Jak w tej sytuacji, pełnej mimo wszystko niepewności, przebiegały Pani treningi? Po wynikach z mistrzostw Polski można wnioskować, że forma jest naprawdę dobra Miałam kilka dni odpoczynku, bo akurat w tym czasie nie było zawodów, w których mogłabym wziąć udział. Można powiedzieć, że trochę się zrelaksowałam, ale patrzę na to wszystko z optymistycznego punktu widzenia. Po mistrzostwach byłam trochę zmęczona, zarówno fizycznie jak i psychicznie, nie wiem do końca dlaczego. Być może dlatego, że to były moje pierwsze mistrzostwa Polski na otwartym stadionie, do tego nie były to najlepsze warunki pogodowe, a pokazałam w nich jedne z najlepszych wyników w mojej karierze. Ogólnie patrząc na mój sezon mogę powiedzieć, że moja forma w tym roku jest bardzo dobra, ale oczywiście od początku roku moje przygotowania nie przebiegały z myślą, że pobiegnę na mistrzostwach świata. W tym czasie inni sportowcy od początku przygotowywali się pod tym kątem, ale nie powiedziałabym, że to źle, wręcz przeciwnie. Byłam bardziej zrelaksowana. Poszły w ślady "Aniołków", kobieca sztafeta ze złotem. To już tradycja Pani wynik z mityngu w Warszawie jest 3. najlepszym w historii Polski na 200 metrów. Rozbudza to apetyt na więcej? Szczerze mówiąc bardzo chciałam pobiec 22,68 na mistrzostwach Polski. Dlaczego? Bo to marzenie mojej babci. Rekord Białorusi wynosi w tej chwili właśnie 22,68 i ona bardzo chce, żebym go pobiła. To po części mój cel, który postawiłam sobie kilka lat temu i nadal chcę go zrealizować, żeby odhaczyć to w moim notesie. Jest na nim jeszcze jedna pozycja. To rekord Polski. Mam przed sobą jeszcze kilka w sporcie i może mi się to uda, chociaż ten rekord jest bardzo mocny. Już niedługo mistrzostwa świata w Budapeszcie. Jak ocenia Pani swoje szanse na występ na tej imprezie? Domyślam się, że to pewnie głównie kwestie formalne. Na ten moment nie ma informacji, że jadę na 100%, ale jeśli pojadę, to postaram się dać z siebie wszystko. Oczywiście planuję pobiec nie gorzej niż w sezonie i spróbować osiągnąć nowy rekord życiowy. W tym sezonie czuję się tak, jakbym jeszcze nie biegała na 100 metrów i czuję, że mogę kolejny raz zrobić życiówkę. Tak się nastawiam. Pod kątem czysto sportowym ta decyzja otwiera sporo szans dla Pani i całej reprezentacji. Mówię tutaj głównie o potencjalnej sztafecie 4x100 metrów. Są już takie plany? Z tego co wiem, jeśli pojadę, to będę mogła wziąć udział w biegach na 100, 200 metrów, a także w sztafecie, jeśli zostanę przyjęta i wybrana do zespołu sztafetowego.