Niespełna 26-letni Jordan Geist ma pecha, że.. jest Amerykaninem. W każdym innym kraju świata miałby podwójną szansę na olimpijski występ, ale konkurencja w USA jest trochę inna. Szczególnie w pchnięciu kulą, choć rzut młotem również jest na przyzwoitym poziomie. Choć może Amerykanie mają ten problem, że wyników uzyskiwanych u siebie nie potrafią zwykle przekładać na zmagania w Europie. Choćby taki Rudy Winkler, który tuż przed igrzyskami w Tokio rzucił 82.71 m, wysoko zawiesił poprzeczkę Wojciechowi Nowickiemu i Pawłowi Fajdkowi, a w Japonii sam ją szybko strącił. W olimpijskich kwalifikacjach w Eugene, ledwie dwa tygodnie temu, Jordan Geist rzucił młotem 76.30 m, po dwóch seriach prowadził. A później spadł na piąte miejsce, do miejsca w trójce zabrakło mu niecałego metra. W USA zaś nie ma litości - liczą się trzej najlepsi, tylko tylu reprezentantów może mieć w igrzyskach jeden kraj. O ile oczywiście wypełnią minima World Athletics lub też znajdą się odpowiednio wysoko w rankingach. Gdyby był Polakiem, Geist startowałby w Paryżu w... dwóch konkurencjach. W Eugene też niewiele brakowało Drugą szansę miał w pchnięciu kulą, kilka dni wcześniej. Był jeszcze bliżej, choć Amerykanie posiadają przecież trzech znakomitych kulomiotów: Ryana Crousera, Joego Kovacsa i Paytona Otterdahla, w ostatnich mistrzostwach świata wszyscy byli w czołowej piątce. Jeszcze do piątej serii Geist był trzeci (21.79 m), każda z jego sześciu prób była ponad 21-metrowa. I wtedy dalej pchnął Otterdahl, zepchnął 25-latka na czwartą pozycję. Jordan Geist ma więc pecha, ale - jak widać - nie zamierza skupiać się na jednej dyscyplinie. Pokazał to w Memoriale Istvána Gyuliaia w Szekesfehervarze, mającym rangę World Athletics Continental Tour Gold. W potwornym upale po godz. 14 wyszedł do rywalizacji w rzucie młotem, z najlepszymi w tej specjalizacji na świecie. Gdyby powtórzył rzut z Eugene, pewnie powalczyłby z Pawłem Fajdkiem o piąte miejsce. Nie udało się, choć wszedł do wąskiego finału w 11-osobowej stawce zawodników Trzykrotnie przekroczył 71 metrów, najlepszy wynik 71.84 z szóstej serii dał mu ósme miejsce. Znakomity konkurs amerykańskiego kulomiota. A może jednak młociarza? Nie minęły dwie godziny, a Geist zamienił ważący 7,26 kg młot na mającą tę samą wagę kulę. Spisał się jeszcze lepiej, a przecież w maju w Ostrawie przekroczył już 22 metry. Tym razem miał wszystkie próby na odległość ponad 21 metrów, jak niedawno w Eugene - kolejno: 21.01, 21.06, 21.13, 21.72, 21.63 i 21.64 m. Każda z nich była lepsza od... najlepszego wyniku Polaka w 2024 roku, a to 20.94 m Michała Haratyka z finału ME w Rzymie. Geist zajął w tym konkursie drugie miejsce, lepszy od niego okazał się tylko niesamowity w tym roku Leonardo Fabbri - 22.43 m w ostatniej kolejce. Pokonał za to choćby aktualnego wicemistrza świata z hali Toma Walsha, Nigeryjczyka Chukwuebukę Enekwechiego czy Jamajczyka Rajindrę Campbella. Polscy kibice mogą pomarzyć, by któremuś z naszych sów udało się jeszcze w tym sezonie pchnąć tak daleko.