- Życie może czasami być trudne, ale jestem wierząca i wierzę, że zawsze istnieje sposób naprawienia czegoś. To zależy od Boga, to on decyduje o moim życiu, on zakończy moje życie i karierę. Żaden mężczyzna czy żaden inny człowiek nie powstrzyma mnie od biegania. Będę dalej to robić. Mam zakończyć karierę w wieku 28 lat? Czuję się młoda, pełna energii. Mam przed sobą może i 10 lat startów. Z niczego nie zamierzam rezygnować i - do diabła - nie będę przyjmować żadnych leków - powiedziała mistrzyni olimpijska na dystansie 800 m z Rio de Janeiro, cytowana przez BBC. Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił w środę apelację Semenyi ws. przepisów nakazujących biegaczkom z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu jego farmakologiczne obniżenie i tym samym poparł Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), które uznało, że należy wprowadzić te regulacje pod groźbą zakazu startu na dystansach od 400 m do jednej mili (1609 m). Biegaczka i jej przedstawiciele prawdopodobnie skorzystają z prawa odwołania od decyzji CAS do szwajcarskiego sądu federalnego. - Wierzę w mój zespół prawny i jestem pewna, że zrobi on wszystko, bym bez przeszkód mogła startować - wspomniała w Dausze. Trzykrotna mistrzyni globu wygrała 30. z rzędu biag na swoim koronnym dystansie. Drugą na mecie Francine Niyonsaba z Burundi, którą również charakteryzuje hiperandrogenizm, wyprzedziła o prawie trzy sekundy. Mająca umięśnioną sylwetkę oraz niski tembr głosu Semenya i inne biegaczki z naturalnie podwyższonym poziomem testosteronu będą musiały sztucznie go obniżać, gdyż IAAF dopuści do startów w najważniejszych zawodach lekkoatletki utrzymujące wcześniej przez co najmniej sześć miesięcy testosteron maksymalnie na poziomie 5 nanomoli na litr krwi. Według badań, na które w rozprawie przed CAS powoływali się przedstawiciele światowej federacji, przciętny poziom testosteronu u kobiet utrzymuje się w przedziale 0,12-1,79 nmol.