"IAAF traktowało mnie w przeszłości jak ludzkiego królika doświadczalnego, aby sprawdzić jak leki, które kazali mi brać, wpływały na mój poziom testosteronu" - powiedziała biegaczka z RPA. Semenya, dwukrotna mistrzyni olimpijska na 800 m, jest uwikłana w spór z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Federacji Lekkoatletycznych na temat przepisów wymagających od kobiet z wyższym niż normalnie poziomem męskich hormonów, stanu zwanego hiperandrogenizmem, żeby sztucznie obniżały poziom testosteronu, by móc uczestniczyć w biegach na średnich dystansach - od 400 metrów do mili. "Mimo że leki hormonalne sprawiają, że czuję się cały czas chora, IAAF chce teraz egzekwować nawet surowsze progi o nieznanych konsekwencjach zdrowotnych. Nie pozwolę na ponowne wykorzystanie mnie i mojego ciała. Obawiam się jednak, że inne lekkoatletki będą czuły się zmuszone, aby pozwolić IAAF na stosowanie leków i testowanie ich skuteczności oraz negatywnych skutków. Nie można na to pozwolić" - stwierdziła Semenya.