"Caryca Putina" uciekła z Rosji. Uznali ją za wroga. Polki ukarały ją za "zdradę"
Nazywali ją "Carycą tyczki" oraz "Pupilką Putina", którego aktywnie wspierała w drodze po pełnię władzy. Zyskała nawet stopień majora w rosyjskiej armii, czego potem się wyrzekała, stając się dla wielu Rosjan zdrajcą ojczyzny. Jelena Isinbajewa to postać, o której w ostatnim czasie słuch zaginął. A przecież w sporcie osiągnęła wszystko, będąc niekwestionowanym numerem jeden w skoku o tyczce. I ona przeżywała jednak trudne chwile, tak jak wówczas, gdy sport rękami Polek ukarał ją za "zdradę".

Jelena Isinbajewa najpierw zyskała sławę dzięki swoim kapitalnym wyczynom sportowym, będąc dla świata tyczki poniekąd tym, kim obecnie jest Armand Duplantis. Potem natomiast rozgłos zapewniły jej między innymi polityczne konszachty z Władimirem Putinem, a następnie i głośna sprawa jej rejterady z własnej ojczyzny.
Gwiazda lekkoatletyki między innymi aktywnie wspierała Władimira Putina przy okazji wyborów w 2012 i 2018 roku. W trakcie drugiej kampanii wstąpiła nawet oficjalnie do "grupy Putina" złożonej ze sportowców, którzy opowiadali się za rosyjskim przywódcą. Sympatyzowanie z Kremlem pomogło jej w zrobieniu kariery w MKOl-u. Zyskała dzięki niemu także stopień majora w rosyjskiej armii. Nominację odebrała w 2015 roku z rąk ministra obrony narodowej Siergieja Szojgu. Dzięki swojej działalności Jelena Isinbajewa zyskała nawet przydomek "Pupilki Putina".
"Caryca tyczki" i "Pupilka Putina". Tak Jelena Isinbajewa odcięła się od Rosji
W pewnym momencie dwukrotna mistrzyni olimpijska zapadła się jednak pod ziemię. Miejscowe media odkryły potem, że przeprowadziła się do Hiszpanii. Z sieci zniknęły zdjęcia łączące ją z Putinem, a ona sama odcięła się od jego armii i swojej ojczyzny.
Jestem kobietą świata. Zawsze nią byłam i pozostanę
Zapewniała także wówczas, że nadane jej zaszczytne miana, miały jedynie charakter symboliczny. - Tytuły, o których dziś mowa, są symboliczne, ponieważ nie byłam i nigdy nie służyłam w siłach zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Podobnie jak nigdy nie byłam deputowanym do Dumy Państwowej ani członkiem żadnej partii - deklarowała otwarcie znana sportsmenka.
Jej wypowiedzi podzieliły Rosjan. Część z nich była na nią wręcz wściekła. W ich oczach była wręcz zdrajcą swojej ojczyzny. Dlatego też w jej rodzinnym Dagestanie zmienili nazwę stadionu, który wcześniej nosił jej imię.
- To, co zrobiła Jelena Isinbajewa, jest podłe względem Rosji. Nigdy bym nie pomyślał, że tak wielki sportowiec, który godnie bronił naszego kraju, wyrzeknie go się w taki sposób - grzmiał generał i członek rosyjskiej Dumy Wiktor Sobolew. A takich głosów było zdecydowanie więcej.
Polski koszmar Rosjanki. "Sport mści taką zdradę"
W czasach swojej kariery Jelena Insibajewa była istną dominatorką w skoku o tyczce. Przed zawodami zazwyczaj można było się zastanawiać nie czy, lecz z jakim wynikiem wskoczy na pierwsze miejsce. Rosjanka wywalczyła dwa złote medale olimpijskie (w Atenach w 2004 roku i w Pekinie cztery lata później) oraz brąz w Londynie (2012). Trzykrotnie zdobywała także mistrzostwo świata na otwartym stadionie i cztery razy w hali. Wynik 5,06, który osiągnęła w 2009 roku w Zurychu do dziś pozostaje wciąż niepobitym rekordem świata.
W 2009 roku Jelena Isinbajewa przeżyła jednak także i swój wielki koszmar, który rozegrał się na mistrzostwach świata w Berlinie. Także wtedy Rosjanka przystępowała do rywalizacji jako wielka faworytka, lecz jej pewność siebie stanęła jej na drodze. "Caryca tyczki" nie zaliczyła bowiem wówczas żadnej wysokości, co wykorzystały reprezentantki Polski - Anna Rogowska i Monika Pyrek, sięgając odpowiednio po złoty i srebrny medal.
- Trzeba w pełni koncentrować się na sporcie. Jeśli tak nie jest, sport mści taką zdradę. Mam 27 lat i nie jestem zamężna. Oczywiście, mam życie osobiste, a ono odrywa od sportowej pracy. Na Zachodzie kobiety wychodzą za mąż po trzydziestce, ale ja żyję przecież w Rosji - mówiła po swojej wielkiej porażce Jelena Isinbajewa, którą tyczka - rękami Polek - "ukarała za zdradę".











