Iga Baumgart-Witan, Aleksandra Gaworska, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic uzyskały czas 3:30.51, ale wielką robotę trzeba było wykonać od trzeciej zmiany. Justyna Święty-Ersetic: Takiego zadania jeszcze nie miałam Kaczmarek ruszyła ostro, wiedząc doskonale, jak dużą ma stratę do czołowej dwójki, czyli rywalek z Jamajki i Belgii. I było widać co pięćdziesiąt metrów, jak sukcesywnie odrabia dystans. - Widząc, że dziewczyny uciekają, postanowiłam zmienić plan. Wiedziałam też, że teoretycznie mam najsłabsze rywalki na zmianie, więc miałam świadomość, że trzeba dać z siebie wszystko, aby Justyna nie musiała się bardzo męczyć. Tym bardziej, że ma w nogach jeden bieg więcej ode mnie - powiedziała Kaczmarek. Plan na popołudnie jest jasny. - Nie 100 procent, ale 200! Tyle musimy z siebie dać w finale - zapowiedziała 24-latka. - Takiego zadania jeszcze nie miałam, czyli pięć biegów w trzy dni, ale ja lubię wyzwania. Bardzo mocno wierzę, że wieczorem pobiegniemy na miejsce dające medal - zapowiedziała Święty-Ersetic, podtrzymując swoje wcześniejsze deklaracje. Polka imponująco ruszyła na finiszu, widząc co dzieje się z Jamajką. - Tak naprawdę byłam w szoku. Gdy odebrałam pałeczkę na drugiej pozycji, to stwierdziłam, że po prostu dowiozę ją do mety i nie będę się specjalnie szarpała. Jednak gdy zobaczyłam, że Jamajka zwolniła lub osłabła, to postanowiłam wykorzystać szansę. Dzięki temu w finale będziemy miały ciut, ciut lepiej. Już wiadomo, że w batalii o medale (godz. 19:55) Polki pobiegną z piątego toru. Artur Gac z Belgradu