W poniedziałek było wręcz tragicznie, choć w przypadku Damiana Czykiera można było sytuację jakoś wyjaśnić. Czwarty płotkarz sprzed dwóch lat z Eugene doznał kontuzji mięśniowej, walczył z nią do samego końca. Ale już przypadek Jakuba Szymańskiego, biegającego w Polsce między 13.25 a 13.35 s - był zaskakujący. Dziś nasz tercet dostał drugą szanse, w repasażach. W przeciwieństwie do wielu innych rywalizacji było o tyle łatwiej, że awans do półfinału uzyskiwało aż dwóch najlepszych w każdym biegu. Polacy "bez błysku" w repasażach na 110 m przez płotki. Choć to mocno dyplomatyczne określenie Jako pierwszy pojawił się Kiljan, pobiegł na miarę swoich możliwości. On dostał się na igrzyska w ostatniej chwili, po relokacjach. I nie biega jeszcze w granicach 13.30 s, by o czymś marzyć. 13.73 s dało mu szóste miejsce w stawce siedmiu zawodników. Mogło być lepiej, ale jak sam przyznał, lekko ręką zderzył się z Hiszpanem Asierem Martinezem. Temu drugiemu, jak widać, aż tak bardzo to nie zaszkodziło, awansował z drugiego miejsca, za Amerykaninem Freddiem Crittendenem. Polak zaś nie. A później był Czykier, któremu uraz wciąż daje się we znaki. Zaczął przyzwoicie, ale na finiszu już sporo brakowało. Skończył piąty, ostatni w stawce - w 13.71 s. Tu w normalnych warunkach oczekiwania byłyby dużo większe. I na koniec został Szymański, nasz faworyt, współrekordzista Polski sprzed kilku tygodni. Stawka była mocna, m.in. z Francuzem Wilhelmem Bellocianem, ale do ogrania. Zwłaszcza, jak się później spojrzało na czasy. Chińczyk Weibo Qin finiszował w 13.44 s, Bellocian i Japończyk Shunya Takayama - w 13.45 s. U nich o promocji Francuza zadecydowała... jedna tysięczna sekundy. Polak zaś skończył czwarty, w 13.63 s. Mimo, że na 70., może 80. metrze był o krok od awansu. Nie wytrzymał. - Chyba nie jestem przygotowany psychicznie na bieganie z kimś ramię w ramię - mówił w Eurosporcie. I przyznał, że był lepiej przygotowany niż do mistrzostw Polski, czuł to. Tyle że wyniki były o kilka dziesiątych gorsze. - Nie mogę złapać luzu w końcówce, muszę nad tym popracować - przyznał. Na kolejną olimpijską szasnę będzie czekał cztery lata. Ale jest młody, ma 22 lata. Cała przyszłość przed nim.